Dystans154.43 km Czas08:05 Vśrednia19.10 km/h VMAX48.38 km/h Podjazdy1088 m
SprzętMerida Drakar
Zimowy Płaskowyż Głubczycki
Kategoria >100 km

Pomysł miałem ambitny: pierwszy raz odwiedzić na rowerze Płaskowyż Głubczycki zimą. To miał być trzeci zimowy rajd przygodowy (po rajdzie śnieżnym i rajdzie mroźnym): obliczony na wrażenia krajoznawcze, na doznanie czegoś nowego. Udało się aż nadto!
W Raciborzu dopadła mnie przechłodzona mgła i nie odpuszczała aż do Kietrza. Szybko oszadziło mi ubranie, nawet sznurówki. Oszadziło też drzewa i krzewy. Miejscami pojawiła się gołoledź - całe szczęście, że jechałem na czołgu. W Pietrowicach temperatura spadła do -5,6 i cieszyłem się siarczyście, że wziąłem najcieplejsze buty. Słusznie wietrzyłem podstęp, spodziewałem się że zanim wyjadę na bezchmurny płaskowyż będę musiał przecierpieć "uroki" doliny Odry. Tak dokładnie było. 

Plusem ataku zimy była niezwykła atmosfera przy drewniaku w Skowronowie. Potem nastąpiło przedzieranie się przez śniegi i zamarznięte błota tzw. szlaku rowerowego Gródczanki-Kietrz. Dolina Troi pokazała pazurki. W Kietrzu miałem już jednak niczym niezmącone słońce, które towarzyszyło dalszym moim peregrynacjom płaskowyżu. Do takich wiosek jak Rozumice, Wysoka i Boboluszki dotarłem po raz pierwszy. W Zubrzycach zobaczyłem i usłyszałem pierwsze w tym roku szpaki i skowronki. Po wizycie w Głubczycach (które bez liści na drzewach są jeszcze bardziej przygnębiające) dotarłem też wreszcie do Grobnik. Tamże powitał mnie dobiegający z najbliższego podwórka tekst o wyskrobywaniu dzieci łyżką do opon (Słoń), ale  ostatecznie pobyt we wsi nie dostarczył mi takich wrażeń jakie zapamiętałem kiedyś z Katalogu Zabytków Sztuki. Znalazłem tylko kilka starych domów i nie były szczególnie ładne... 

Brak zieleni sprzyjał lokalizowaniu oryginalnych zabudowań. Ogólnie w pd-zach. części płaskowyżu krajobraz był ładny, przeplatany polami śniegu, oziminy i skibami zaoranej ziemi. Od Wronina pojawili się nasi i podwójne nazwy miejscowości. Zapas czasu wykorzystałem na zimowe eksploracje w Sławikowie i Łubowicach. Rajd zacząłem pod pomnikiem Eichendorffa w Raciborzu i finiszowałem u jego grobu w Łubowicach. Ostatki widności zmarnowałem na wizytę w raciborskim Kauflandzie. W drodze powrotnej (pociągiem) musiałem nawet zmieniać składy (tory zasypane węglem), ale ostatecznie szczęśliwie dotarłem na dworzec w Kato i przez Załęże dojechałem do domu. Wycieczka była bardzo ciekawa krajoznawczo i ambitna kondycyjnie (typowo wyżynna, na ciężkim rowerze i w ciężkich warunkach). Co ciekawe dotoczyłem się bez problemów do mety, jedynie następnego dnia miałem sztywne nóżki ;)

Pod względem atrakcyjności krajoznawczej i różnorodności wyzwań była to najciekawsza moja zimowa trasa rowerowa w życiu. Po raz pierwszy nie czekałem na przylot szpaków tylko wyruszyłem im naprzeciw. 

Z Pietrowic Wielkich na Gródczanki

Miejscami jeszcze śnieżne zaspy

Pejzaż był zdominowany przez zieleń, brąz i biel. 

GALERIA

Trasa:

Komentarze

Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa cjree
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]