Dystans235.40 km Czas12:34 Vśrednia18.73 km/h VMAX58.64 km/h Podjazdy2828 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Kalwaria jubileuszowa, czyli w 80 dwusetek dookoła świata
Niewiarygodnie ciepło było nad ranem. W drodze na dworzec w Katowicach miałem na sobie krótkie spodenki i cienką bluzę z długim rękawem i było mi za ciepło, musiałem podwijać rękawy. Pociąg do Żywca był mocno pustawy, bo i kto jeździ z Katowic do pracy na południe. Zapełniać się zaczął dopiero przed Bielskiem, potem znów opustoszał. Inauguracyjny podjazd na Przegibek odbywałem bez towarzystwa kolarzy czy samochodów. Dopiero na zjeździe, od strony Międzybrodzia pojawiać się zaczęły samochody pracujących w Bielitz. Korzystając z tego, że było jeszcze bardzo przyjemnie temperaturowo, ruszyłem na Żar. Tutaj zaskoczyła mnie kompletna pustka. Nie minął mnie już nikt. Ani auta, ani kolarza, ani piechura. Zacząłem podejrzewać agresję obcych lub przypadkową wizytę w innym wymiarze. Na szczycie też totalna pustka i wzmagający się zimny wiatr. Przecież unikam góry Żar ze względu na szalone tłumy jakie tu się tłoczą w weekendy. No właśnie, przed 8 rano w środę to jednak inny świat, cudowny świat ciszy.
Na zjeździe było nawet chłodno, założyłem bluzę. Wkoło dalej nie było śladów życia. Bolesne otrzeźwienie miało miejsce dopiero w Tresnej i Oczkowie. Tutaj ruch był duży i męczący. Gdy odbiłem na Kocierz znowu zrobiło się błogo. Nawet przy tych hotelo-karczmach ponad przełęczą. Czym bardziej zbliżałem się do Andrychowa, tym bardziej ruch gęstniał, gęstniało też powietrze. Operujące od świtu silne lipcowe słoneczko szybko nagrzewało atmosferkę. Interwałowa droga przez Górę Dół (rejon Wieprza) zaczęła już mi mocno dopiekać i wyciskać siódme poty. Skrót przez Lendwok do Wadowic był już rozgrzany a Wadowice przypominały piekarnik. Rynek niemal bez cienia, dziecko rewitalizacji! Lwowska rozkopana a na Zaskawiu, przy Biedronce wielka skwiercząca patelnia.
Przy dworze w Kleczy Dolnej łaknąłem już cienia jak kania dżdżu. Czym bardziej zbliżałem się do Łękawicy tym bardziej przerażał mnie termometr. W Stryszowie dobił do 39,3 w słońcu, a cienia tu nie było. Jak był to od razu stawałem, by trochę odparować. Wspominałem przejazd przez lipcową Hiszpanię… Brakowało tylko 3-4 stopni (tam było w słońcu regularnie 43 stopnie, co przy Prowansji wydaje się umiarkowaniem). Choć poważniejsze podjazdy się skończyły to właśnie teraz przeżywałem męki. Na schodach kaplicy „3 upadku” musiałem zrobić dłuższą przerwę. Tu także nie było żywego ducha. Kaplica otwarta, wewnątrz, na gzymsie gniazdo kopciuszka i kursująca do wnętrza pani kopciuszkowa wywołująca żebranie piskląt. To drugi lęg, czyli dobre miejsce, warte repetowania wysiłku.
Samą Kalwarię minąłem bez zatrzymania by wylewać siódme poty w Stanisławie D. i Stanisławie G. Bawi mnie takie skracanie nazw… Gdy osiągnąłem przeł. Zapusta czekał mnie przejazd przez rozgrzaną dolinę Wisły. Potem moja trasa wiodła przez Alwernię i Chrzanów do Jaworzna. Po kilku kwadransach postoju, ruszyłem dalej, już bez upału, na Pogorię, Grodziec i do domku. Wnioski nasuwają się same, dopóki było znośnie temperaturowo, jechało mi się dobrze. Gdy zrobiło się duszno i gorąco stawałem co chwilę, choć trasa była wyraźnie prostsza od początku. Najtrudniejszy był dla mnie odcinek Wadowice – Klecza – Łękawica – Zakrzów – Kalwaria – Zapusta.
Na całej trasie towarzyszył mi raz po raz cudowny zapach lip, po tylu latach przerwy w bliższej relacji chyba zakochałem się w górze Żar, byleby następne randki były w tygodniu i o poranku. Jest szansa na dojrzałe uczucie. Docierając do Wadowic uczciłem 100. rocznicę urodzin Karola Wojtyły a cała trasa była 80. dwusetką w moim dorobku (w widełkach 200-299). Udało się uczcić jubileusz poważną trasą, wyciskającą dużo potu i łez (wzruszenia). Na trekkingu!
Bez żaru na Żarze, bez tłumu na Żarze, no i proszę - góra Żar może się podobać, prawie się zakochałem, choć znam ją od lat ;)
Gawra na Przegibku. O tej porze totalnie pusto, ni kolarzy, ni blachosmrodów.
Widok na Zbiornik Żywiecki i... Małą Fatrę
Kolejny punkt rozgrzewki
Andrychów - widać, że miasto CK Monarchii :)
Wieprz Góra Dół - zawiodła mnie tu spokojna, interwałowa droga
W mieście Wojtyły
Dwór w Kleczy Dolnej
Zakrzów - epicentrum zaduchu i upału
Kalwaria Zebrzydowska - 3. upadek
Stanisław Górny
Łączany
Chrzanów City
Velostrada
Kaczki i ludzie, czyli zachód nad Pogorią
Trasa (+ 7,57 dojazdu na pociąg):
https://ridewithgps.com/routes/33218667
Niewiarygodnie ciepło było nad ranem. W drodze na dworzec w Katowicach miałem na sobie krótkie spodenki i cienką bluzę z długim rękawem i było mi za ciepło, musiałem podwijać rękawy. Pociąg do Żywca był mocno pustawy, bo i kto jeździ z Katowic do pracy na południe. Zapełniać się zaczął dopiero przed Bielskiem, potem znów opustoszał. Inauguracyjny podjazd na Przegibek odbywałem bez towarzystwa kolarzy czy samochodów. Dopiero na zjeździe, od strony Międzybrodzia pojawiać się zaczęły samochody pracujących w Bielitz. Korzystając z tego, że było jeszcze bardzo przyjemnie temperaturowo, ruszyłem na Żar. Tutaj zaskoczyła mnie kompletna pustka. Nie minął mnie już nikt. Ani auta, ani kolarza, ani piechura. Zacząłem podejrzewać agresję obcych lub przypadkową wizytę w innym wymiarze. Na szczycie też totalna pustka i wzmagający się zimny wiatr. Przecież unikam góry Żar ze względu na szalone tłumy jakie tu się tłoczą w weekendy. No właśnie, przed 8 rano w środę to jednak inny świat, cudowny świat ciszy.
Na zjeździe było nawet chłodno, założyłem bluzę. Wkoło dalej nie było śladów życia. Bolesne otrzeźwienie miało miejsce dopiero w Tresnej i Oczkowie. Tutaj ruch był duży i męczący. Gdy odbiłem na Kocierz znowu zrobiło się błogo. Nawet przy tych hotelo-karczmach ponad przełęczą. Czym bardziej zbliżałem się do Andrychowa, tym bardziej ruch gęstniał, gęstniało też powietrze. Operujące od świtu silne lipcowe słoneczko szybko nagrzewało atmosferkę. Interwałowa droga przez Górę Dół (rejon Wieprza) zaczęła już mi mocno dopiekać i wyciskać siódme poty. Skrót przez Lendwok do Wadowic był już rozgrzany a Wadowice przypominały piekarnik. Rynek niemal bez cienia, dziecko rewitalizacji! Lwowska rozkopana a na Zaskawiu, przy Biedronce wielka skwiercząca patelnia.
Przy dworze w Kleczy Dolnej łaknąłem już cienia jak kania dżdżu. Czym bardziej zbliżałem się do Łękawicy tym bardziej przerażał mnie termometr. W Stryszowie dobił do 39,3 w słońcu, a cienia tu nie było. Jak był to od razu stawałem, by trochę odparować. Wspominałem przejazd przez lipcową Hiszpanię… Brakowało tylko 3-4 stopni (tam było w słońcu regularnie 43 stopnie, co przy Prowansji wydaje się umiarkowaniem). Choć poważniejsze podjazdy się skończyły to właśnie teraz przeżywałem męki. Na schodach kaplicy „3 upadku” musiałem zrobić dłuższą przerwę. Tu także nie było żywego ducha. Kaplica otwarta, wewnątrz, na gzymsie gniazdo kopciuszka i kursująca do wnętrza pani kopciuszkowa wywołująca żebranie piskląt. To drugi lęg, czyli dobre miejsce, warte repetowania wysiłku.
Samą Kalwarię minąłem bez zatrzymania by wylewać siódme poty w Stanisławie D. i Stanisławie G. Bawi mnie takie skracanie nazw… Gdy osiągnąłem przeł. Zapusta czekał mnie przejazd przez rozgrzaną dolinę Wisły. Potem moja trasa wiodła przez Alwernię i Chrzanów do Jaworzna. Po kilku kwadransach postoju, ruszyłem dalej, już bez upału, na Pogorię, Grodziec i do domku. Wnioski nasuwają się same, dopóki było znośnie temperaturowo, jechało mi się dobrze. Gdy zrobiło się duszno i gorąco stawałem co chwilę, choć trasa była wyraźnie prostsza od początku. Najtrudniejszy był dla mnie odcinek Wadowice – Klecza – Łękawica – Zakrzów – Kalwaria – Zapusta.
Na całej trasie towarzyszył mi raz po raz cudowny zapach lip, po tylu latach przerwy w bliższej relacji chyba zakochałem się w górze Żar, byleby następne randki były w tygodniu i o poranku. Jest szansa na dojrzałe uczucie. Docierając do Wadowic uczciłem 100. rocznicę urodzin Karola Wojtyły a cała trasa była 80. dwusetką w moim dorobku (w widełkach 200-299). Udało się uczcić jubileusz poważną trasą, wyciskającą dużo potu i łez (wzruszenia). Na trekkingu!
Bez żaru na Żarze, bez tłumu na Żarze, no i proszę - góra Żar może się podobać, prawie się zakochałem, choć znam ją od lat ;)
Gawra na Przegibku. O tej porze totalnie pusto, ni kolarzy, ni blachosmrodów.
Widok na Zbiornik Żywiecki i... Małą Fatrę
Kolejny punkt rozgrzewki
Andrychów - widać, że miasto CK Monarchii :)
Wieprz Góra Dół - zawiodła mnie tu spokojna, interwałowa droga
W mieście Wojtyły
Dwór w Kleczy Dolnej
Zakrzów - epicentrum zaduchu i upału
Kalwaria Zebrzydowska - 3. upadek
Stanisław Górny
Łączany
Chrzanów City
Velostrada
Kaczki i ludzie, czyli zachód nad Pogorią
Trasa (+ 7,57 dojazdu na pociąg):
https://ridewithgps.com/routes/33218667
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.