Dystans226.29 km Czas09:42 Vśrednia23.33 km/h VMAX41.13 km/h Podjazdy632 m
Boże Ciało 2020, cz. 1: Klątwa Stroni
Kategoria >200 km, wypad na 2 dni
Zajechałem pociągiem do Olesna. Trasa miała być czysto śląska - zawitałem więc na rynek i dopiero z rynku ruszyłem na Bierdzany. Ruch na drogach był bożocielny, czyli żaden. Było tak nawet na krajówce w Bierdzanach. Ja jednak wbiłem w głąb Jełowej. Boleśnie przekonałem się też, że część wsi celebruje jeszcze poniemieckie bruki. Potem jechalem nudną drogą na Kup, tak nudną że źle skręciłem i dopiero po jakimś czasie odkryłem, że jadę na Świerkle. Dotarłem tu po raz pierwszy, już w epoce niewoli opolskiej. Patryk Jaki sprawił, że Świerkle stały się niedawno Opolem, minęły mnie nawet miejskie autobusy... Była droga rowerowa (częściowo w budowie), były nowe wrażenia - tak oto nuda prowadzi do niespodziewanych "wzruszeń". 

W Dobrzeniu powitał mnie "karny kutas dla Chróścic" wymalowany na jednej ze ścian. W samych Chróścicach napotkałem zaś procesję, mogłem więc jechać kawałek po kwietnym dywanie, który upiększył asfalt. Dalej jechałem tradycyjnie, czyli przez Mikolin do Lewina (trzeci raz na rowerze). Potem okrążałem Brzeg drogą 458 aż do Jankowic Wielkich, podziwiając po drodze łany maków, chabrów i facelii. Przelatywały gęsto jaskółki i wypasiona szpacza młodzież. Niezmordowanie katowały swoimi pieśniami otoczenie mazurki, wróble i cierniówki. W krajobrazie raz po raz wyrastał jakiś gotycki kościół, jak to w okolicach Brzegu... Na odcinku Wierzbnik - Kolnica idyllę popsuł mi słabszy asfalt. Wilgotność w powietrzu nie odpuszczała, temperatura zaś rosła, robiła się ta niemiła zawiesinka zwiastująca ryzyko nawałnic, ale nic sobie z tego nie robiłem. Celem był zamek w Wojnowicach, Prusice i Trzebnica. W Bąkowie byłem kolejny raz na rowerze i doprawdy nie wiem czemu kolejny raz zdziwił mnie ten fatalny bruk... Korzystając z naturalnego przyhamowania wstąpiłem do wiejskiego sklepiku. A tam - olaboga - tłok jak w barze na plaży, wszyscy bez maseczek, łącznie ze sprzedawcą. 

Za Wiązowem był rozjazd i postanowiłem skonsultować uaktualnioną prognozę pogody. Ten moment zmienił przebieg mojej trasy - okazało się, że na zachód i północ od Wrocławia wystąpi burzowy armagedon, no i posypały się moje marzenia o okrążeniu Breslau. Potwierdziło się też, że "Wrocław od zawsze poddaje się ostatni". Kwerenda meteo nakazywała skrócić trasę, nowym celem stała się więc Oleśnica i odkładana przez lata Stronia. Do Oleśnicy poszło gładko. Ten trzeci raz na rowerze w Oleśnicy nie dał mi szans na nowe odkrycie, z jednym wyjątkiem - ulicy Wileńskiej. To brukowe paskudztwo wiodło własnie w moim kierunku, na wschód. Schody zaczęły się więc już w Oleśnicy i trwały do Stroni (a nawet za Stronią, bo drogi strońskie są fatalne) - nawierzchnie były bowiem solidarnie koszmarne. Nie żałowałem jednak tego strońskiego zboczenia - ze względu na architekturę kościoła. Drugiego takiego w Polszcze nie ma, a ja wreszcie tutaj dotarłem! Ze Stroni planowałem do zmierzchu dotrzeć pod Byczynę. W tym celu po raz drugi nawiedziłem dwukołowcem rynek w Rychtalu i skierowałem się na Wielki Buczek licząc, że pstryknę tutejszego drewniaka w świetle dnia (do zachodu było jeszcze 1,5 h). 

 Pociemniało przede mną, ale za plecami miałem wielkie czerwone słońce przygotowujące się do majestatycznego zachodu. Zastanawiałem się właśnie co to za dziwna pogoda, i że to nic groźnego przede mną, bo prognozy pokazywały tu spokój. Jednak ten kolor budził we mnie pewien niepokój...

W sam raz na burzę. Piękną burzę.
Nie miękką burzę, a mocną burzę, że mam w głowie błysk od powtórzeń.
Może nawet ciut za gęsto to strobo,
ale wreszcie jakieś pokrewieństwo z pogodą.

No i Łona wykrakał mi burzowy armagedon.To była pogoda przez duże P. P jak przesrane. Od 20:30 utknąłem więc na przystanku w Sadogórze i miałem przesrane o tyle, że najnowsza prognoza raptownie się zmieniła i pokazywała burzową strefę zgniotu od Oleśnicy przez Kluczbork, po Byczynę, czyli dokładnie w pasie, w jakim się znalazłem. Sznury wody i wiązki błyskawic miały szaleć do 7 rano... Byłem jakieś 150 km od Chorzowa, najbliższy pociąg ruszał o 6 rano... Zdecydowałem się więc zamieszkać na przystanku. Szczęście w nieszczęściu było takie, że przystanek był wielce solidny. Miał solidne ściany, także z przodu, długą ławę i małe okienka. W dodatku w pobliżu świeciła latarnia. Dziękuje gminie Rychtal za śląsko-wielkopolską solidność w budowie przystanku. To uratowało mi tyłek. Trudno uwierzyć, ale jeszcze w Stroni myślałem sobie: "jaka szkoda, że jestem tu tak szybko, bo sporo tu solidnych miejsc na awaryjny nocleg". W Miłowicach trafiłem jeszcze czynny sklep, a w Smogorzowie nie byłem w stanie odcedzić kartofelków, bo co chwilę ktoś przejeżdżał na rowerze. Zemściło się to na mnie o tyle, że musiałem szczać w strugach deszczu, tuz obok mojego przystanku. Tak o to kończyło się dla mnie Boże Ciało AD 2020.

Widok na Michałów (pow. Brzeg) - żaden malarz nie dorówna naturze. Pszenica przegrywa z makami i chabrami...

Olesno

Jełowa - wieś przodków

Maki czerwcowe

W Opolu - przez przypadek

Boże Ciało w Chróścicach

Lewin Brzeski - tutaj 4 lata temu słuchałem relacji z meczu na Euro...

Krzyż pokutny (pojednania) w Michałowie

Wierzbnik - dużo oryginalnej zabudowy, ale tylko kościół zadbany...

Kucharzowice, kolejny podbrzeski gotyk

Miechowice Oławskie - ruiny gotyku

Oława

Jelcz-Laskowice - fajnie być tu burmistrzem. Pałac - Urząd Miasta

Oleśnica

Stronia - cudny przedsionek

Smogorzów po raz drugi

Rychtal - najbardziej śląska z wielkopolskich gmin :)

Pole facelii błękitnej - taki poplon to ja lubię. Widok na kościół w Krzyżownikach (gm. Rychtal)

Sadogóra z przystanku na którym spędzę następne 7 godzin. Ta mżawka miała zaraz przejść, chciałem zdążyć na sylwetę Byczyny o zachodzie... 

 Mapa: https://ridewithgps.com/routes/33029271

Komentarze

Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa tyrap
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]