Dystans229.68 km Czas10:06 Vśrednia22.74 km/h VMAX45.95 km/h Podjazdy1070 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Gorzów Śląski
Rano otrzeźwił mnie bolesny start. Ekspander wplątał się z taką siłą w szprychy, że zdołałem go odkleszczyć dopiero w pociągu… Taki był efekt porannego pośpiechu i zbyt szybkiego sprintu na pociąg. Efekt jest tragiczny: uszczerbiona szprycha i zdecentrowane tyle koło. To samo koło, co bez żadnych odkształceń przejechało rok temu 5520 km z bagażem na jednej trasie... Pani konduktor była bardzo zgrabna, tylko po co był jej ten tatuaż na łydce?
Wysiadłem w Koszęcinie, a celem był dziewiczy odcinek Stasiowe-Zborowskie, bo odkryłem że biegnie tam wąski leśny asfalt. To był strzał w „10”. Do Zborowskiego wjechałem zresztą ulicą Niedźwiedzką a w lesie oko cieszyły raz po raz kwitnące żarnowce. Jeszcze wcześniej – w Lisowie – zachwyciły mnie podwieszone pod dachami bloków budki dla jerzyków. Zanim je zobaczyłem usłyszałem radosne gwizdy jerzyków. Wysokie już, kłoszące się żyto oraz liczne podlotki szpaków uświadomiły mi, że to zapewne ostatni taki wiosenny rajd. Przyrodniczo nadchodzi już wczesne lato, pociemniała świeża zieleń a młode ciekawskie sroczki zaglądają mi rano do mieszkania, zapuszczając żurawie wprost z parapetu...
Gdy osiągnąłem Zborowskie zaczął mnie mocno hamować silny, jednostajny wiatr z północy. Pałac w Patoce był odnowiony, ale całkiem niedostępny. Z kolei pałac w Wędzinie był dostępny, ale przybrudzony. Cały czas jechałem historycznym skrajem Śląska co najlepiej uwidoczniło się Nowych Karmonkach i Biskuypskich Drogach. W Boroszowie zdenerował kolejny niespodziewany remont. Remonty są wszędzie, by zlokalizować te mniejsze trzeba by podróżować na gogle maps z przedziałką 1:20 000. Bo te małe rzokopy wyświetlają się tylko przy dużych powiększeniach. Droga z Boroszowic przez Kozłowice do Gorzowa okazała się zresztą bardzo przyjemna. Poprowadzono ją po skasowanej wąskotorówce i denerwowały tylko 2 rzeczy: silny przeciwny wiatr oraz barierki…
Gdy ruszyłem z Gorzowa na pd-wsch, do Sternalic, mój los się odmienił. Przestałem wytracać prędkość. Po raz pierwszy zawitałem nad Prosnę w tak wczesnym jej biegu. Jest tutaj uroczą rzeczułką wśród łąk. Poptem wystarczył mi 6 km odcinek na płn (do żytniowa) by odkryć, że wiatr ma potężne znaczenie… Gdy znów wróciłem do kierunku na pd-wsch i gdy zanikły atrakcje, to nudny odcinek Starokrzepice – Panki – Blachownia – Konopiska – Starcza jechałem jak burza. Potem nie spowolniły mnie nawet interwały woźnickie a dopiero ponownie przeciwny wiatr od Zendka. W domu byłem przed 19, czyli godzinę przed planem i dwie godziny przed zmierzchem. W czwartek czekały mnie jednak pracowite konsultacje i nie mogłem ryzykować.
Najpiękniejszy odcinek to ten wzdłuż Liswarty, zwiedzanie pałaców „podgorzowskich” oraz jazda w górę Prosny i jedyne spotkanie z kuropatwą na trasie. Potem było już nudnawo, tym bardziej że okolicami Krzepic, Panek, Konopisk jeżdżę często a kiedyś jeździłem wręcz zbyt często. Mam jednak usprawiedliwienie: drogi tam dobre i puste. Nudę końcówki uświęcał też cel: wyrabianie wytrzymałości, czyli jedynej cechy która w dobie Covida na pewno się przyda (bo z granicami i obostrzeniami może być jeszcze bardzo różnie).
W drodze do Radłowa. Nowe Karmonki
Kapitalna droga rowerowa Olesno-Gorzów
Galeria zdjęć
Trasa:
https://ridewithgps.com/routes/32820652
Rano otrzeźwił mnie bolesny start. Ekspander wplątał się z taką siłą w szprychy, że zdołałem go odkleszczyć dopiero w pociągu… Taki był efekt porannego pośpiechu i zbyt szybkiego sprintu na pociąg. Efekt jest tragiczny: uszczerbiona szprycha i zdecentrowane tyle koło. To samo koło, co bez żadnych odkształceń przejechało rok temu 5520 km z bagażem na jednej trasie... Pani konduktor była bardzo zgrabna, tylko po co był jej ten tatuaż na łydce?
Wysiadłem w Koszęcinie, a celem był dziewiczy odcinek Stasiowe-Zborowskie, bo odkryłem że biegnie tam wąski leśny asfalt. To był strzał w „10”. Do Zborowskiego wjechałem zresztą ulicą Niedźwiedzką a w lesie oko cieszyły raz po raz kwitnące żarnowce. Jeszcze wcześniej – w Lisowie – zachwyciły mnie podwieszone pod dachami bloków budki dla jerzyków. Zanim je zobaczyłem usłyszałem radosne gwizdy jerzyków. Wysokie już, kłoszące się żyto oraz liczne podlotki szpaków uświadomiły mi, że to zapewne ostatni taki wiosenny rajd. Przyrodniczo nadchodzi już wczesne lato, pociemniała świeża zieleń a młode ciekawskie sroczki zaglądają mi rano do mieszkania, zapuszczając żurawie wprost z parapetu...
Gdy osiągnąłem Zborowskie zaczął mnie mocno hamować silny, jednostajny wiatr z północy. Pałac w Patoce był odnowiony, ale całkiem niedostępny. Z kolei pałac w Wędzinie był dostępny, ale przybrudzony. Cały czas jechałem historycznym skrajem Śląska co najlepiej uwidoczniło się Nowych Karmonkach i Biskuypskich Drogach. W Boroszowie zdenerował kolejny niespodziewany remont. Remonty są wszędzie, by zlokalizować te mniejsze trzeba by podróżować na gogle maps z przedziałką 1:20 000. Bo te małe rzokopy wyświetlają się tylko przy dużych powiększeniach. Droga z Boroszowic przez Kozłowice do Gorzowa okazała się zresztą bardzo przyjemna. Poprowadzono ją po skasowanej wąskotorówce i denerwowały tylko 2 rzeczy: silny przeciwny wiatr oraz barierki…
Gdy ruszyłem z Gorzowa na pd-wsch, do Sternalic, mój los się odmienił. Przestałem wytracać prędkość. Po raz pierwszy zawitałem nad Prosnę w tak wczesnym jej biegu. Jest tutaj uroczą rzeczułką wśród łąk. Poptem wystarczył mi 6 km odcinek na płn (do żytniowa) by odkryć, że wiatr ma potężne znaczenie… Gdy znów wróciłem do kierunku na pd-wsch i gdy zanikły atrakcje, to nudny odcinek Starokrzepice – Panki – Blachownia – Konopiska – Starcza jechałem jak burza. Potem nie spowolniły mnie nawet interwały woźnickie a dopiero ponownie przeciwny wiatr od Zendka. W domu byłem przed 19, czyli godzinę przed planem i dwie godziny przed zmierzchem. W czwartek czekały mnie jednak pracowite konsultacje i nie mogłem ryzykować.
Najpiękniejszy odcinek to ten wzdłuż Liswarty, zwiedzanie pałaców „podgorzowskich” oraz jazda w górę Prosny i jedyne spotkanie z kuropatwą na trasie. Potem było już nudnawo, tym bardziej że okolicami Krzepic, Panek, Konopisk jeżdżę często a kiedyś jeździłem wręcz zbyt często. Mam jednak usprawiedliwienie: drogi tam dobre i puste. Nudę końcówki uświęcał też cel: wyrabianie wytrzymałości, czyli jedynej cechy która w dobie Covida na pewno się przyda (bo z granicami i obostrzeniami może być jeszcze bardzo różnie).
W drodze do Radłowa. Nowe Karmonki
Kapitalna droga rowerowa Olesno-Gorzów
Galeria zdjęć
Trasa:
https://ridewithgps.com/routes/32820652
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.