Dystans319.62 km Czas14:45 Vśrednia21.67 km/h VMAX42.61 km/h Podjazdy1507 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Dookoła Opola, czyli czas spadających mazurków
Tęskniłem za tym zapachem podkładów kolejowych. Nawet trochę za tą wonią zastanej uryny, która nieodłącznie towarzyszy stacji Chorzów Miasto. W pociągu było jednak gorąco, maszynista dysponował co prawda otaśmowaną strefą wydzieloną, ale maskę na twarzy miała tylko kierowniczka pociągu. Po 7 miesiącach bez kontaktu z pociągiem łaknąłem anegdot. Nie zawiodłem się: ponoć na linii do Lublińca jakaś 73-latka popełniła samobójstwo. Kolejarki zaskakiwał nie tyle wiek samobójczyni, co pomysł by kłaść się pod ruszający pociąg.
Droga 494 z Olesna do Bierdzan była wyjątkowo spokojna, choć na obszarze Olesna obowiązuje ścieżka rowerowa… W Laskowitz i Budkowitz oraz w Friedrichsthal typowo śląskie klimaty. Niepokojąca czystość podwórzy, pozamiatane chodniki i wszyscy w maseczkach. Przezwać Friedrichsthal Zagwiździem to wyjątkowy sadyzm. Może zemsta za to, że 99 lat temu 81% mieszkańców głosowało tu w plebiscycie za Niemcami? Z Murowa do Kupa (chyba nie Kupy?) na odcinku ponad 4 km jechałem piękną aleją z dębów czerwonych. Odcinek z Kupa (Kupu?) do Ładzy był przeorany 2 metry w głąb. Kolejny remont, na zbyt krótkim odcinku bym go wypatrzył na mapach Google. Na szczęście idylliczny odcinek przez Bory Stobrawskie (Ładza – Popielów) wynagrodził mi niedogodności przedzierania się przez plac budowy. Od Popielowa walczę już z przeciwnym wiatrem i jadę przez często odwiedzane tereny: Lewin Brzeski oraz Niemodlin, gdzie szokuje mnie frekwencja tirów rozjeżdżających ładny niemodliński rynek. Gdy przecinam ohydne cielsko A4 symbolicznie wyjeżdżam z krainy autochtonów. W Magnuszowicach nie zastaję podwójnej tablicy, jest za to, dotąd nieobecny: brud, chaos i zrujnowane budynki. Nic nowego nie obserwuję też w naturze, nic poza kolejnymi łanami maków polnych, maków wątpliwych, firletek poszarpanych i chabrów przy drodze.
Towarzyszą mi na trasie kwitnące żarnowce i maki. W trzcinowiskach wydzierają się trzciniaki i trzcinniczki, wśród pól złocą się trznadle. No i właśnie za Niemodlinem trafiam na deszcz spadających podlotków. W zasadzie jest już po deszczu. Nowe miasto Tułowice (gdy byłem tu ostatnio – w 2016 r. – Tułowice były wsią i dopiero budowały ciąg pieszo-rowerowy) wita mnie widokiem sprasowanych pierzastych kulek szpaczych i wróblich. Sam przejeżdżam tuż obok struchlałego podlotka mazurka. Ożywia się dopiero gdy po niego sięgam. Wykazuje sporą żywotność, jest zdrowy i narowisty. Ma ładne, czyste upierzenie. Po pamiątkowej fotce daję mu sfrunąć z ręki. Za kilka dni będzie już samodzielny, a stres pozwoli mu zapamiętać by nie zbliżać się do jezdni.
Przed Moszną trafiam na dobrą drogę rowerową równoległą do drogi nr 409. Moim celem są teraz Głogówek i Głogowiec. Tradycyjnie zmieniłem plany w trakcie. Zmagania z wiatrem sprawiły, że zamiast jechać przez Białą, Racławice Śl. i Głubczyce postanawiam skrócić nieco trasę i przez rodowodowy (po kądzieli) Głogówek dostać się do Baborowa. Od Kujaw obserwuje co jakiś czas majowe gaiki. Pięknie, że lokalsi i moi odlegli krewniacy kultywują prastare obyczaje przodków. Jeszcze przed Głogowcem czeka mnie niespodzianka – droga całkiem rozgrzebana, zdarta do podkładu. Wycofuję się więc na… Racławice i przez Kietlice, Lisięcice oraz Grudynię zmierzam na Baborów. Tu teren zaczyna falować a słońce dogrzewać. Wigor odzyskuję na odcinku Baborów – Tworków. Do Krzyżanowic zmierzam kolejną ładną drogą rowerową i podziwiam Beskid Śląsko-Morawski, wcześniej z okolic Korfantowa i Głogówka widziałem zarys Jesioników. Resztki widności dopadam w Łaziskach Rybnickich, jestem tu po raz trzeci na rowerze. To najcenniejszy drewniany kościół w województwie. Przez Jastrzębie (jakże spokojne o 22), Warszowice, Kryry i Woszczyce zmierzam do Chorzowa. Tradycyjny ostatni postój na rozprostowanie kości robię w Bujakowie i gdzieś przed 2 w nocy ląduję w łóżku. Czeka mnie kolejny brzydkawy majowy weekend.
Podlotek mazurka rodem z Tułowic
Laskowice
Późna wiosna w pełni
Droga Kup - Łodza
Odra w Mikolinie
Wiosna w Szydłowcu
Niemodlin - ofiara krajówki
W drodze z Korfantowa do Moszny
Z Dębiny do Moszny
Głogówek City
Głogowiec Villa z widokiem na Jesioniki
Płaskowyż Głubczycki w gasnących żółciach rzepaku
Ale cudnie na płaskowyżu
Rynek w Baborowie
Tworków
Do Krzyżanowic - w tle góry
Łaziska Rybnickie - ostatnie chwile widności
U Jastrzębioków
Kryry
100 lat temu, miesiąc i 2 dni wcześniej powstał tu klub sportowy "Ruch"
Trasa:
https://ridewithgps.com/routes/32822000
Tęskniłem za tym zapachem podkładów kolejowych. Nawet trochę za tą wonią zastanej uryny, która nieodłącznie towarzyszy stacji Chorzów Miasto. W pociągu było jednak gorąco, maszynista dysponował co prawda otaśmowaną strefą wydzieloną, ale maskę na twarzy miała tylko kierowniczka pociągu. Po 7 miesiącach bez kontaktu z pociągiem łaknąłem anegdot. Nie zawiodłem się: ponoć na linii do Lublińca jakaś 73-latka popełniła samobójstwo. Kolejarki zaskakiwał nie tyle wiek samobójczyni, co pomysł by kłaść się pod ruszający pociąg.
Droga 494 z Olesna do Bierdzan była wyjątkowo spokojna, choć na obszarze Olesna obowiązuje ścieżka rowerowa… W Laskowitz i Budkowitz oraz w Friedrichsthal typowo śląskie klimaty. Niepokojąca czystość podwórzy, pozamiatane chodniki i wszyscy w maseczkach. Przezwać Friedrichsthal Zagwiździem to wyjątkowy sadyzm. Może zemsta za to, że 99 lat temu 81% mieszkańców głosowało tu w plebiscycie za Niemcami? Z Murowa do Kupa (chyba nie Kupy?) na odcinku ponad 4 km jechałem piękną aleją z dębów czerwonych. Odcinek z Kupa (Kupu?) do Ładzy był przeorany 2 metry w głąb. Kolejny remont, na zbyt krótkim odcinku bym go wypatrzył na mapach Google. Na szczęście idylliczny odcinek przez Bory Stobrawskie (Ładza – Popielów) wynagrodził mi niedogodności przedzierania się przez plac budowy. Od Popielowa walczę już z przeciwnym wiatrem i jadę przez często odwiedzane tereny: Lewin Brzeski oraz Niemodlin, gdzie szokuje mnie frekwencja tirów rozjeżdżających ładny niemodliński rynek. Gdy przecinam ohydne cielsko A4 symbolicznie wyjeżdżam z krainy autochtonów. W Magnuszowicach nie zastaję podwójnej tablicy, jest za to, dotąd nieobecny: brud, chaos i zrujnowane budynki. Nic nowego nie obserwuję też w naturze, nic poza kolejnymi łanami maków polnych, maków wątpliwych, firletek poszarpanych i chabrów przy drodze.
Towarzyszą mi na trasie kwitnące żarnowce i maki. W trzcinowiskach wydzierają się trzciniaki i trzcinniczki, wśród pól złocą się trznadle. No i właśnie za Niemodlinem trafiam na deszcz spadających podlotków. W zasadzie jest już po deszczu. Nowe miasto Tułowice (gdy byłem tu ostatnio – w 2016 r. – Tułowice były wsią i dopiero budowały ciąg pieszo-rowerowy) wita mnie widokiem sprasowanych pierzastych kulek szpaczych i wróblich. Sam przejeżdżam tuż obok struchlałego podlotka mazurka. Ożywia się dopiero gdy po niego sięgam. Wykazuje sporą żywotność, jest zdrowy i narowisty. Ma ładne, czyste upierzenie. Po pamiątkowej fotce daję mu sfrunąć z ręki. Za kilka dni będzie już samodzielny, a stres pozwoli mu zapamiętać by nie zbliżać się do jezdni.
Przed Moszną trafiam na dobrą drogę rowerową równoległą do drogi nr 409. Moim celem są teraz Głogówek i Głogowiec. Tradycyjnie zmieniłem plany w trakcie. Zmagania z wiatrem sprawiły, że zamiast jechać przez Białą, Racławice Śl. i Głubczyce postanawiam skrócić nieco trasę i przez rodowodowy (po kądzieli) Głogówek dostać się do Baborowa. Od Kujaw obserwuje co jakiś czas majowe gaiki. Pięknie, że lokalsi i moi odlegli krewniacy kultywują prastare obyczaje przodków. Jeszcze przed Głogowcem czeka mnie niespodzianka – droga całkiem rozgrzebana, zdarta do podkładu. Wycofuję się więc na… Racławice i przez Kietlice, Lisięcice oraz Grudynię zmierzam na Baborów. Tu teren zaczyna falować a słońce dogrzewać. Wigor odzyskuję na odcinku Baborów – Tworków. Do Krzyżanowic zmierzam kolejną ładną drogą rowerową i podziwiam Beskid Śląsko-Morawski, wcześniej z okolic Korfantowa i Głogówka widziałem zarys Jesioników. Resztki widności dopadam w Łaziskach Rybnickich, jestem tu po raz trzeci na rowerze. To najcenniejszy drewniany kościół w województwie. Przez Jastrzębie (jakże spokojne o 22), Warszowice, Kryry i Woszczyce zmierzam do Chorzowa. Tradycyjny ostatni postój na rozprostowanie kości robię w Bujakowie i gdzieś przed 2 w nocy ląduję w łóżku. Czeka mnie kolejny brzydkawy majowy weekend.
Podlotek mazurka rodem z Tułowic
Laskowice
Późna wiosna w pełni
Droga Kup - Łodza
Odra w Mikolinie
Wiosna w Szydłowcu
Niemodlin - ofiara krajówki
W drodze z Korfantowa do Moszny
Z Dębiny do Moszny
Głogówek City
Głogowiec Villa z widokiem na Jesioniki
Płaskowyż Głubczycki w gasnących żółciach rzepaku
Ale cudnie na płaskowyżu
Rynek w Baborowie
Tworków
Do Krzyżanowic - w tle góry
Łaziska Rybnickie - ostatnie chwile widności
U Jastrzębioków
Kryry
100 lat temu, miesiąc i 2 dni wcześniej powstał tu klub sportowy "Ruch"
Trasa:
https://ridewithgps.com/routes/32822000
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.