Dystans367.98 km Czas16:56 Vśrednia21.73 km/h Podjazdy2144 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Rajd małomiasteczkowy, czyli z wizytą w Opatowcu
Nazwa mikro-wyprawy nawiązywała do faktu, że na jej trasie znalazły się dwa najmniejsze miasta w Polsce: Opatowiec i Wiślica. Gdybym jeszcze zahaczył o Koszyce, byłby tryplet! Przejechałem też przez piąte najmniejsze miasto Polski (Działoszyce) a siódme (Nowy Korczyn) minąłem podobnie jak Koszyce, o włos! Na 8 polskich miast liczących poniżej tysiąca dusz (8 cudów Polski!), aż pięć znajduje się na historycznym pograniczu Ziemi Krakowskiej i Sandomierskiej. Obszar to ciekawy historycznie i przyrodniczo, w dodatku o tej porze pulsujący barwami i zapachami.
Zacznę jednak od początku, od lodowni jaka tradycyjnie dała mi w kość w Błędowie. Przemsza jest mściwa i tworzy takie zastoiska chłodu, że odnotowałem 0,6 stopnia i nawet pobyt nad Pogorią wspominałem jako tropiki (tam było komfortowe 2,7). Nawet zimowe skarpety nie sprawiły, że czułem pełen komfort, choć mgiełka tym razem była ażurowa, tzn. znośna. W Chorzowie jak zwykle mijałem same radiowozy, dopiero za Łośniem poczułem się swobodnie i zsunąłem mokrą maseczkę. Dalej było już tradycyjnie - maseczkę miałem na nosie przejeżdzając jedynie przez miasta i siedziby gmin.
Towarzyszyło mi kwilenie piskląt i głosy ostrzegawcze kosów i pokrzewek. Za Przybysławicami w dolinie Szreniawy prześladował mnie ten sam zajadły kundel. Znów zachwycał mnie ptasi gwar nad Szreniawą, który najintensywniejszy jest w Sulisławicach i tuż za nimi, gdzie rzeczka zaczyna mocno meandrować. Usłyszałem pierwsze wilgi. Ptasi szczebiot towarzyszył mi w roli motywu przewodniego także na przerwie śniadaniowej na opłotkach Miechowa. Zająłem miejsce między rewirami kapturki i słowika. W samym Miechowie, na podjeździe na Bukowską Wolę mijałem słabych rowerzystów z "Grupy Rowerowej Murcki". Piękne mieli koszulki i gołe kolanka, ale formy podjazdowej nie mieli, podobnie jak rozsądku w zakresie zapobiegania artroskopii kolan. Widać stać ich na to, mnie nie. Dlatego jechałem wtedy jeszcze w długich nogawkach...
Interesująco wyglądały moje obserwacje mentalne. W Miechowie znów ludzie bardzo zdyscyplinowani i wszyscy w maseczkach. W Łośniu transparenty i plandeki z napisami oprotestowującymi budowę masztu 5G (o wpływie 5G na koronawirusa nic nie było). Za Skalbmierzem, gdzieś w Sielcu Biskupim płoty obwieszone transparentami oprotestowującymi budowę jakiejś biogazowni. Tłumy wycieczkowiczów i imprezowiczów w rezerwatach Ponidzia: Przęślinie (tam nigdy żywej duszy nie było!) i Skorocicach. Młodzieńcy rozjeżdżający murawy kserotermiczne na motorkach. Tragicznie wykonana ścieżka rowerowa Pasturka-Pińczów, wzbogacona 5-cm. wysokości progami. Oto Polska w pigułce.
W okolicach Kazimierzy cieszyły oczy ciemne, żyzne i co ważne, wilgotne skiby ziemi. Tu i ówdzie radował mnie kwitnący rzepak. Widok potrzeszczy, kląskawek, pliszek żółtych i kuropatw nie należał do rzadkości, ba, w okolicach Kowali, nad Nidą mogłem usłyszeć piosenkę godową czajki. Ponidzie ptactwem stoi, zawsze tak było. Tradycyjnie w okolicach Wodzisławia, już po zmierzchu, miałem spotkanie z chrabąszczami majowymi, które krążyły jak Don Kiszot wokół każdej latarni przy drodze. Co jakiś czas słyszałem charakterystyczne chrupnięcie gdy najeżdżałem na zalegające drogę chrabąszcze. Same drogi jak zwykle były puste, jak za dawnych lat. Na odcinku Wodzisław - Żarnowiec panował tradycyjny, niezmącony spokój. Najważniejsze, że dotarłem do miłków wiosennych i nasyciłem się wiosennym Ponidziem. To była rekompensata za utraconą przerwę wielkanocną.
Na koniec, w Rokitnie dopadła mnie niespodziewanie ulewa. Przeczekałem w Łazach. Kolejny raz silna ulewa dorwała mnie w Ząbkowicach i łącznie straciłem ponad godzinę czasu. Powrót przez Pogorię (o przedświcie) i Grodziec (o świcie) miał jednak dzięki temu swój czar. Czar wynikał z mokrych nawierzchni i odbijania się w nich księżyca, ustępującego wschodzącemu słońcu. To była wyjątkowo piękna trasa, a od 11 do 17 panował pierwszy w tym roku mini-upał (w cieniu było ponad 26 stopni, w słońcu 29,6), który rozkosznie spędziłem w nadnidziańskim stepie!
Galeria: https://photos.app.goo.gl/io5onW2K8sm5FGbW7
Mapka
Nazwa mikro-wyprawy nawiązywała do faktu, że na jej trasie znalazły się dwa najmniejsze miasta w Polsce: Opatowiec i Wiślica. Gdybym jeszcze zahaczył o Koszyce, byłby tryplet! Przejechałem też przez piąte najmniejsze miasto Polski (Działoszyce) a siódme (Nowy Korczyn) minąłem podobnie jak Koszyce, o włos! Na 8 polskich miast liczących poniżej tysiąca dusz (8 cudów Polski!), aż pięć znajduje się na historycznym pograniczu Ziemi Krakowskiej i Sandomierskiej. Obszar to ciekawy historycznie i przyrodniczo, w dodatku o tej porze pulsujący barwami i zapachami.
Zacznę jednak od początku, od lodowni jaka tradycyjnie dała mi w kość w Błędowie. Przemsza jest mściwa i tworzy takie zastoiska chłodu, że odnotowałem 0,6 stopnia i nawet pobyt nad Pogorią wspominałem jako tropiki (tam było komfortowe 2,7). Nawet zimowe skarpety nie sprawiły, że czułem pełen komfort, choć mgiełka tym razem była ażurowa, tzn. znośna. W Chorzowie jak zwykle mijałem same radiowozy, dopiero za Łośniem poczułem się swobodnie i zsunąłem mokrą maseczkę. Dalej było już tradycyjnie - maseczkę miałem na nosie przejeżdzając jedynie przez miasta i siedziby gmin.
Towarzyszyło mi kwilenie piskląt i głosy ostrzegawcze kosów i pokrzewek. Za Przybysławicami w dolinie Szreniawy prześladował mnie ten sam zajadły kundel. Znów zachwycał mnie ptasi gwar nad Szreniawą, który najintensywniejszy jest w Sulisławicach i tuż za nimi, gdzie rzeczka zaczyna mocno meandrować. Usłyszałem pierwsze wilgi. Ptasi szczebiot towarzyszył mi w roli motywu przewodniego także na przerwie śniadaniowej na opłotkach Miechowa. Zająłem miejsce między rewirami kapturki i słowika. W samym Miechowie, na podjeździe na Bukowską Wolę mijałem słabych rowerzystów z "Grupy Rowerowej Murcki". Piękne mieli koszulki i gołe kolanka, ale formy podjazdowej nie mieli, podobnie jak rozsądku w zakresie zapobiegania artroskopii kolan. Widać stać ich na to, mnie nie. Dlatego jechałem wtedy jeszcze w długich nogawkach...
Interesująco wyglądały moje obserwacje mentalne. W Miechowie znów ludzie bardzo zdyscyplinowani i wszyscy w maseczkach. W Łośniu transparenty i plandeki z napisami oprotestowującymi budowę masztu 5G (o wpływie 5G na koronawirusa nic nie było). Za Skalbmierzem, gdzieś w Sielcu Biskupim płoty obwieszone transparentami oprotestowującymi budowę jakiejś biogazowni. Tłumy wycieczkowiczów i imprezowiczów w rezerwatach Ponidzia: Przęślinie (tam nigdy żywej duszy nie było!) i Skorocicach. Młodzieńcy rozjeżdżający murawy kserotermiczne na motorkach. Tragicznie wykonana ścieżka rowerowa Pasturka-Pińczów, wzbogacona 5-cm. wysokości progami. Oto Polska w pigułce.
W okolicach Kazimierzy cieszyły oczy ciemne, żyzne i co ważne, wilgotne skiby ziemi. Tu i ówdzie radował mnie kwitnący rzepak. Widok potrzeszczy, kląskawek, pliszek żółtych i kuropatw nie należał do rzadkości, ba, w okolicach Kowali, nad Nidą mogłem usłyszeć piosenkę godową czajki. Ponidzie ptactwem stoi, zawsze tak było. Tradycyjnie w okolicach Wodzisławia, już po zmierzchu, miałem spotkanie z chrabąszczami majowymi, które krążyły jak Don Kiszot wokół każdej latarni przy drodze. Co jakiś czas słyszałem charakterystyczne chrupnięcie gdy najeżdżałem na zalegające drogę chrabąszcze. Same drogi jak zwykle były puste, jak za dawnych lat. Na odcinku Wodzisław - Żarnowiec panował tradycyjny, niezmącony spokój. Najważniejsze, że dotarłem do miłków wiosennych i nasyciłem się wiosennym Ponidziem. To była rekompensata za utraconą przerwę wielkanocną.
Na koniec, w Rokitnie dopadła mnie niespodziewanie ulewa. Przeczekałem w Łazach. Kolejny raz silna ulewa dorwała mnie w Ząbkowicach i łącznie straciłem ponad godzinę czasu. Powrót przez Pogorię (o przedświcie) i Grodziec (o świcie) miał jednak dzięki temu swój czar. Czar wynikał z mokrych nawierzchni i odbijania się w nich księżyca, ustępującego wschodzącemu słońcu. To była wyjątkowo piękna trasa, a od 11 do 17 panował pierwszy w tym roku mini-upał (w cieniu było ponad 26 stopni, w słońcu 29,6), który rozkosznie spędziłem w nadnidziańskim stepie!
Galeria: https://photos.app.goo.gl/io5onW2K8sm5FGbW7
Mapka
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.