Dystans170.22 km Czas09:16 Vśrednia18.37 km/h Podjazdy1337 m
Dzień 38: Zjazd na tyrolce

O poranku nie buszuję już po hotelu, nie jestem szabrownikiem, nie szukałem w nim suwenirów tylko dachu nad głową. Jadę dalej drogą, której powstanie przyczyniło się do narodzin „mojego” hotelu. Od Pfunds trafiam znowu na drogę rowerową (nie nazywam jej ścieżką, bo to określenie uwłaczające). Jak przystało na austriacki szlak rowerowy, frekwencja jest duża, interwały także. Spora część użytkowników korzysta z rowerów elektrycznych. Są to osoby starsze lub wyposażone we wspomaganie partnerki analogowych rowerzystów. Ten system mnie frapuje, jest całkiem racjonalny. Samiec jedzie na tradycyjnym rowerze, ma najprawdziwszy trening, nie musi też czekać na samiczkę, która nadąża za nim bez problemu, dzięki akumulatorowi.

Jedno wrażenie się w Austrii nie zmienia, ilekroć tu jestem: to ludzie aktywni. Tu każdy jeździ na rowerze, nartach, każdy biega lub chodzi po górach. To kultura powszechnej aktywności fizycznej. Bardzo zdrowa mentalność. U nas dominuje model amerykański: albo jesteś sportowcem-wyczynowcem nastawionym na maratony, albo nawet do toalety jeździsz samochodem. Normalsi są w mniejszości, w Austrii jest dokładnie na odwrót. Niespełnieni sportowcy są w mniejszości, dominują zwyczajni amatorzy spędzania czasu na wolnym powietrzu. Austriaccy rowerzyści mają też wspaniałą cechę: jeżdżą z sakwami. Nagle staję się jednym z wielu. Do Alp byłem rowerzystą-dziwadłem, teraz, na austriackich szlakach rowerowych jestem jednym z wielu. Wielu ma większe sakwy ode mnie, choć ewidentnie jadą na jakieś krótsze wypady. Dróg rowerowych nie blokują też piesi – ordnung must sein!

Austria wita mnie więc ciepło, dosłownie i w przenośni. Znowu robi się straszny zaduch, to wróży jak najgorzej. Bańka znowu pęknie a zawartość wyleje mi się na głowę. Póki co cieszę się zwiedzaniem Innsbrucku. To kolorowa stolica Tyrolu. Tego Tyrolu, który pieczołowicie dba o własne tradycje i obyczaje. Po obu stronach granicy. To w granicach miasta znajduje się Bergisel/Berg Isel, u podnóża której rozegrały się trzy krwawe bitwy w czasach napoleońskich. Tyrolczycy walczyli o swoje niebywale odważnie, zawstydzając tym cesarza Austrii. Na czele buntu stał zwykły handlarz bydłem, Andreas Hofer. Dał się pokonać najlepszej armii ówczesnej Europy dopiero w trzeciej bitwie. Prawdziwy góral!

W mieście oddalam się od tras rowerowych, szwędam po centrum. Gdy nadchodzi czas odwrotu, szukam jednak ponownie możliwości jazdy jakimś wyznaczonym rowerowym szlakiem. To bardzo wygodne. Szczególnie w tym zaduchu doceniam brak towarzystwa samochodów. Jadę w tak dobrym tempie, że aż wzbudzam uznanie Austriaków. To miłe, ja jednak nie walczę o rekordy, szykuję się na załamanie pogody i chcę ujechać jak najdalej, dopóki nie leje. Droga rowerowa raz na jakiś czas przekracza rzekę Inn. Robi to z fantazją, po ciekawych mostach, niejednokrotnie wybudowanych tylko dla rowerzystów. Nic dziwnego, że jadę dopóki słońce nie znika za górami.
Rozbijam się nad rzeka Inn, jakżeby inaczej...


Trasa rowerowa Landeck-Innsbruck

Innsbruck

Komentarze

Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa byloi
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]