Dystans96.29 km Czas06:26 Vśrednia14.97 km/h Podjazdy1661 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Dzień 12: W Kraju Basków
Baskijskie flagi są tu wszechobecne, podobnie jak hasła „independentzia”. Już pierwszego dnia pobytu w baskijskim Heimacie moją uwagę zwrócił napis pt. „indenpendentzia, ETA, sojalism”. W miarę wgłębiania się w ten baskijski miąższ mentalny, opatrzyły mi się te wszystkie napisy sławiące ETA i niepodległość. Atrakcją pozostały rzadsze od innych symboli swastyki baskijskie, zwane Lauburu. Dotychczas widziałem je tylko na relacjach z TdF. Graficznie są znakomite. Na trawiastych stokach zachodnich Pirenejów podziwiałem kilka takich świeżo wystrzyżonych na zbliżający się Tour de France.
Oddalałem się zatem od gospodarczego centrum Kraju Basków i zbliżałem coraz bardziej do centrum symbolicznego – Gerniki – krajobraz robił się coraz zieleńszy. Jechałem przez niewielkie góry porosłe lasami i upstrzone pastwiskami lub plantacjami kiwi. Obecność tych ostatnich trochę mnie zdziwiła. Poczułem się naprawdę jak na wyprawie dookoła świata. W Portugalii araukarie i bananowce, w Galicji eukaliptusy, w Baskonii aktinidia smakowita (kiwi) – widok egzotycznych roślin przykuwał każdorazowo moją uwagę.
Gernika (hiszp. Guernica) to niewątpliwie miejsce symboliczne. Bombardowanie miasta przez Legion Condor jest faktem historycznym. Relacje z tego wydarzenia i szacunki strat są jednak ze sobą sprzeczne (od 100 do 3000 ofiar). Nie tylko dlatego, że każda z wojujących stron podawała własne. Czy zaznałem w Gernice czegoś niezwykłego? Oczywiście, że tak! Ptaki bogini Afrodyty raczyły mnie tu szokującymi umiejętnościami lotniczymi. Gracja, odwaga i wdzięk. Przodowały w tych cechach rzecz jasna wróbliczki. Zawisały nad starannie przyciętym trawnikiem, niczym pustułki nad ścierniskiem. Potem przypuszczały śmiercionośne ataki na kryjące się w soczystej murawie insekty. Cóż to było za widowisko!
Gernika nie zaskoczyła mnie nadzwyczajną cudnością zabudowy – wiedziałem, że jej tu nie znajdę. Było estetycznie i czysto. Nie przybyłem tu zaspokajać głodu zaliczacza zabytków. Gernika była dla mnie miejscem rozkosznej rekreacji.
Ostatecznie nie zdołałem tego dnia przejechać 100 km, jest to o tyle istotne, że była to 20. rocznica mojej pierwszej setki na rowerze...
Euskal Herra w całej okazałości
Gernika
Baskijskie flagi są tu wszechobecne, podobnie jak hasła „independentzia”. Już pierwszego dnia pobytu w baskijskim Heimacie moją uwagę zwrócił napis pt. „indenpendentzia, ETA, sojalism”. W miarę wgłębiania się w ten baskijski miąższ mentalny, opatrzyły mi się te wszystkie napisy sławiące ETA i niepodległość. Atrakcją pozostały rzadsze od innych symboli swastyki baskijskie, zwane Lauburu. Dotychczas widziałem je tylko na relacjach z TdF. Graficznie są znakomite. Na trawiastych stokach zachodnich Pirenejów podziwiałem kilka takich świeżo wystrzyżonych na zbliżający się Tour de France.
Oddalałem się zatem od gospodarczego centrum Kraju Basków i zbliżałem coraz bardziej do centrum symbolicznego – Gerniki – krajobraz robił się coraz zieleńszy. Jechałem przez niewielkie góry porosłe lasami i upstrzone pastwiskami lub plantacjami kiwi. Obecność tych ostatnich trochę mnie zdziwiła. Poczułem się naprawdę jak na wyprawie dookoła świata. W Portugalii araukarie i bananowce, w Galicji eukaliptusy, w Baskonii aktinidia smakowita (kiwi) – widok egzotycznych roślin przykuwał każdorazowo moją uwagę.
Gernika (hiszp. Guernica) to niewątpliwie miejsce symboliczne. Bombardowanie miasta przez Legion Condor jest faktem historycznym. Relacje z tego wydarzenia i szacunki strat są jednak ze sobą sprzeczne (od 100 do 3000 ofiar). Nie tylko dlatego, że każda z wojujących stron podawała własne. Czy zaznałem w Gernice czegoś niezwykłego? Oczywiście, że tak! Ptaki bogini Afrodyty raczyły mnie tu szokującymi umiejętnościami lotniczymi. Gracja, odwaga i wdzięk. Przodowały w tych cechach rzecz jasna wróbliczki. Zawisały nad starannie przyciętym trawnikiem, niczym pustułki nad ścierniskiem. Potem przypuszczały śmiercionośne ataki na kryjące się w soczystej murawie insekty. Cóż to było za widowisko!
Gernika nie zaskoczyła mnie nadzwyczajną cudnością zabudowy – wiedziałem, że jej tu nie znajdę. Było estetycznie i czysto. Nie przybyłem tu zaspokajać głodu zaliczacza zabytków. Gernika była dla mnie miejscem rozkosznej rekreacji.
Ostatecznie nie zdołałem tego dnia przejechać 100 km, jest to o tyle istotne, że była to 20. rocznica mojej pierwszej setki na rowerze...
Euskal Herra w całej okazałości
Gernika
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.