Dystans25.46 km Czas01:23 Vśrednia18.40 km/h Podjazdy202 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Eksploracje ornitologiczne w WPKiW
Cyklotrek faunistyczny. Oczywiście po pracy i przed burzą. Parkowe ostoje zwierzyny zinwentaryzowane. Żniwa spore: odnalazłem 22 ptasie gniazda w niecałe dwie godziny, z czego w pięciu były jajka, na dwóch siedziały samice (więc się nie zbliżałem) i tylko w jednym pisklęta (12 pustych było, ale kilka zdecydowanie wyglądało na zasiedlone); dodatkowo dwa gniazda splądrowane (zapewne przez sójki/wiewióry). Nie wliczam zajętych budek lęgowych, bo to żadna frajda dla ptasznika (choć odnotuję dużą frekwencję szpaków w tychże, w dodatku w leśnej części parku).
Wykaz gospodarzy gniazd: tutaj tradycyjnie palmę pierwszeństwa dzierżą kosy, potem śpiewaki, dzięcioł duży, dwa gniazda pokrzewek (jedno od kapturki, drugie chyba też, ale wysiadywała, więc się zbytnio nie zbliżałem, by nie spłoszyć) i sensacyjnie odkryte, wymyślnie ukryte gniazdo świstunki leśnej.
Gniazdoszukanie było udane, choć tradycyjnie na liście trofeów zabrakło lokum rudzika. Samce rudzików bezczelnie podśpiewywały mi nad głową, skąd one wiedziały, że i tak nie znajdę?
Rower ukrywałem w haszczach i penetrowałem dzicz per pedes.
Lęg kapturki (Sylvia atricapilla)
Młode kosiki w fazie bycia jajkiem (oby sójka nie zoczyła i wiewórka nie zwęszyła)
Znakomity kamuflaż, gdyby nie nerwy pani świstunkowej (Rhadina sibilatrix), nie odnalazłbym...
Cyklotrek faunistyczny. Oczywiście po pracy i przed burzą. Parkowe ostoje zwierzyny zinwentaryzowane. Żniwa spore: odnalazłem 22 ptasie gniazda w niecałe dwie godziny, z czego w pięciu były jajka, na dwóch siedziały samice (więc się nie zbliżałem) i tylko w jednym pisklęta (12 pustych było, ale kilka zdecydowanie wyglądało na zasiedlone); dodatkowo dwa gniazda splądrowane (zapewne przez sójki/wiewióry). Nie wliczam zajętych budek lęgowych, bo to żadna frajda dla ptasznika (choć odnotuję dużą frekwencję szpaków w tychże, w dodatku w leśnej części parku).
Wykaz gospodarzy gniazd: tutaj tradycyjnie palmę pierwszeństwa dzierżą kosy, potem śpiewaki, dzięcioł duży, dwa gniazda pokrzewek (jedno od kapturki, drugie chyba też, ale wysiadywała, więc się zbytnio nie zbliżałem, by nie spłoszyć) i sensacyjnie odkryte, wymyślnie ukryte gniazdo świstunki leśnej.
Gniazdoszukanie było udane, choć tradycyjnie na liście trofeów zabrakło lokum rudzika. Samce rudzików bezczelnie podśpiewywały mi nad głową, skąd one wiedziały, że i tak nie znajdę?
Rower ukrywałem w haszczach i penetrowałem dzicz per pedes.
Lęg kapturki (Sylvia atricapilla)
Młode kosiki w fazie bycia jajkiem (oby sójka nie zoczyła i wiewórka nie zwęszyła)
Znakomity kamuflaż, gdyby nie nerwy pani świstunkowej (Rhadina sibilatrix), nie odnalazłbym...
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.