Dystans130.64 km Czas06:39 Vśrednia19.65 km/h VMAX41.36 km/h Podjazdy839 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Świniuszka - cyklotrek jurajski
Nad ranem mroźno. W Będzinie dzień targowy, nad Pogorią sporo szadzi, potem dłuższy odcinek bez słońca. Powała chmur popadła w "rozstępy" dopiero w okolicach Chechła. Odtąd, aż po eksplorację masywu Świniuszki słońce raz po raz wyglądało zza chmurek. Głęboki jar Minóżki całkiem malowniczy, ale samo Źródło Miłości tak straszliwie zaśmiecone (razem z całą okolicą), jak zaśmiecona potrafi być tylko Małopolska Zachodnia... Sterty puszek, butelek, przy źródle parking "nieustającego jazgotu", duży ruch gratów (samochodów i skuterów) z pobliskich wiosek, przyjeżdżających po wodę. Ci ludzie robią śmietnik z własnego domu...
"Piachowy horror", czyli droga skrótowa z Rodak do Żelazka wyjątkowo komfortowa: bo piasek zamarznięty, niestety miejscami pola lodowe i śnieżne. Na samej Świniuszce także śmietnisko oraz buchtowisko... Mocno przygnębiony wracałem przez Ogrodzieniec, Łazy i Grodziec do domu. W drodze powrotnej pełne zachmurzenie. W Tucznawie zaczęło prószyć śniegiem, w Maciejkowicach przebiegł mi drogę zabiedzony lis. Ogólnie warunki ciężkie: rano mróz, po południu chmury.
Pierwsza setka w sezonie zaliczona, w dodatku rekord przewyższenia i pierwszy w sezonie cyklotrek (2 km, 70 m przewyższenia w drodze na kulminację Świniuszki: można tu wjechać na góralu, ale byłem trekkingiem)
Mróz i szadź nad zbiornikiem Kuźnica
Inny świat: Pogoria IV w okowach mrozu
Sławny wielbłąd w Chechle - symbol małopolskiego gustu estetycznego...
Dolina Minóżki - nie licząc śmieci, miejsce magiczne (skąd się tu wzięła opona z koparki?)
Po północnej stronie Świniuszki - płaty sniegu i lodu
Na samiuśkim wierzchołku mała polana - śmieci był tutaj dostatek (dawny zabór rosyjski...)
Ostatni postój - OSP Wiesiółka
Ostatni podjazd, czyli u stóp Olimpu
Nad ranem mroźno. W Będzinie dzień targowy, nad Pogorią sporo szadzi, potem dłuższy odcinek bez słońca. Powała chmur popadła w "rozstępy" dopiero w okolicach Chechła. Odtąd, aż po eksplorację masywu Świniuszki słońce raz po raz wyglądało zza chmurek. Głęboki jar Minóżki całkiem malowniczy, ale samo Źródło Miłości tak straszliwie zaśmiecone (razem z całą okolicą), jak zaśmiecona potrafi być tylko Małopolska Zachodnia... Sterty puszek, butelek, przy źródle parking "nieustającego jazgotu", duży ruch gratów (samochodów i skuterów) z pobliskich wiosek, przyjeżdżających po wodę. Ci ludzie robią śmietnik z własnego domu...
"Piachowy horror", czyli droga skrótowa z Rodak do Żelazka wyjątkowo komfortowa: bo piasek zamarznięty, niestety miejscami pola lodowe i śnieżne. Na samej Świniuszce także śmietnisko oraz buchtowisko... Mocno przygnębiony wracałem przez Ogrodzieniec, Łazy i Grodziec do domu. W drodze powrotnej pełne zachmurzenie. W Tucznawie zaczęło prószyć śniegiem, w Maciejkowicach przebiegł mi drogę zabiedzony lis. Ogólnie warunki ciężkie: rano mróz, po południu chmury.
Pierwsza setka w sezonie zaliczona, w dodatku rekord przewyższenia i pierwszy w sezonie cyklotrek (2 km, 70 m przewyższenia w drodze na kulminację Świniuszki: można tu wjechać na góralu, ale byłem trekkingiem)
Mróz i szadź nad zbiornikiem Kuźnica
Inny świat: Pogoria IV w okowach mrozu
Sławny wielbłąd w Chechle - symbol małopolskiego gustu estetycznego...
Dolina Minóżki - nie licząc śmieci, miejsce magiczne (skąd się tu wzięła opona z koparki?)
Po północnej stronie Świniuszki - płaty sniegu i lodu
Na samiuśkim wierzchołku mała polana - śmieci był tutaj dostatek (dawny zabór rosyjski...)
Ostatni postój - OSP Wiesiółka
Ostatni podjazd, czyli u stóp Olimpu
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.