Dystans161.40 km Czas08:47 Vśrednia18.38 km/h Podjazdy594 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Biednemu znowu wiatr w oczy
Poranek na skraju brzozowego gaju - to musiało nastrajać optymistycznie. Był to poranek słoneczny i sielski. Po kilku minutach od spakowania mijałem już tablicę z napisem Kłopoty Stanisławy. Byłem jednak przekonany, że to już koniec moich kłopotów. Przekonanie było głęboko niesłuszne jedynie w kwestii wiatru. Ten dął na północ, ja zaś - rzecz jasna - zmierzałem na południe. Szybko zatem straciłem złudzenia, że dotrę w okolice Łaskarzewa i skupiłem się na nabliższym celu, czyli Drohiczynie.
Gdy po raz kolejny w życiu przybyłem tu na rowerze, zaskoczyło mnie jedno: ZACHWASZCZONE I ZANIEDBANE grodzisko, zwane Górą Zamkową. Na Litwie taki obiekt cieszyłby oczy przystrzyżonym runem trawnika. U nas była plątanina wysuszonych chwastów :(
Przebieg mojej dalszej trasy wyznaczały nieliczne ciekawe punkty (Sawice, Mordy, rynek w Stoczku), których nie osiągnąłem jeszcze w tych stronach na rowerze. Ostatni raz bawiłem w Siedleckiem w czerwcu, celem było zatem ominięcie Siedlec szerokim łukiem. To mi się udało, lokalne drogi miały dobrą nawierzchnię i były bardzo spokojne. Zdarzył się tylko jeden przykry indycent. W Pruszynie, nieopodal ładnego późnoklasycystycznego kościoła ukrył się w cieniu 10-centymetrowy uskok. Walnęło mi mocno bagażem, ale obdukcja nie wykazała żadnych uszkodzeń tylnego koła. Dopiero po kilku godzinach zauważyłem, że straciłem szprychę... w przednim kole!
Noclegowałem w okolicach Miastkowa Kościelnego, na miedzy, na skraju zaoranego już pola i lasu.
Drohiczyn, Widok na Bug z Góry Zamkowej
Sawice, dawna cerkiew
Stoczek Łukowski, na rynku
Poranek na skraju brzozowego gaju - to musiało nastrajać optymistycznie. Był to poranek słoneczny i sielski. Po kilku minutach od spakowania mijałem już tablicę z napisem Kłopoty Stanisławy. Byłem jednak przekonany, że to już koniec moich kłopotów. Przekonanie było głęboko niesłuszne jedynie w kwestii wiatru. Ten dął na północ, ja zaś - rzecz jasna - zmierzałem na południe. Szybko zatem straciłem złudzenia, że dotrę w okolice Łaskarzewa i skupiłem się na nabliższym celu, czyli Drohiczynie.
Gdy po raz kolejny w życiu przybyłem tu na rowerze, zaskoczyło mnie jedno: ZACHWASZCZONE I ZANIEDBANE grodzisko, zwane Górą Zamkową. Na Litwie taki obiekt cieszyłby oczy przystrzyżonym runem trawnika. U nas była plątanina wysuszonych chwastów :(
Przebieg mojej dalszej trasy wyznaczały nieliczne ciekawe punkty (Sawice, Mordy, rynek w Stoczku), których nie osiągnąłem jeszcze w tych stronach na rowerze. Ostatni raz bawiłem w Siedleckiem w czerwcu, celem było zatem ominięcie Siedlec szerokim łukiem. To mi się udało, lokalne drogi miały dobrą nawierzchnię i były bardzo spokojne. Zdarzył się tylko jeden przykry indycent. W Pruszynie, nieopodal ładnego późnoklasycystycznego kościoła ukrył się w cieniu 10-centymetrowy uskok. Walnęło mi mocno bagażem, ale obdukcja nie wykazała żadnych uszkodzeń tylnego koła. Dopiero po kilku godzinach zauważyłem, że straciłem szprychę... w przednim kole!
Noclegowałem w okolicach Miastkowa Kościelnego, na miedzy, na skraju zaoranego już pola i lasu.
Drohiczyn, Widok na Bug z Góry Zamkowej
Sawice, dawna cerkiew
Stoczek Łukowski, na rynku
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.