Dystans115.87 km Czas06:38 Vśrednia17.47 km/h VMAX41.90 km/h Podjazdy895 m
Temp.0.0 °C SprzętMerida Drakar
Spod Lublińca na Jurę
Nad ranem zmierzając na pociąg do Rusinowic (zapłaciłem 5,63 za bilet) przejeżdżałem przez Park Hutniczy. Był jeszcze półmrok, temperatura na minusie, ale kos już dawał koncert. Idzie wiosna!
Na odcinku Cieszowa-Boronów władowałem się w fatalny skrót - polna a później leśna droga gruntowa miała tak ekwilibrystyczne bruzdy, tak głębokie przełomy i fałdy, że gdyby nie góral to musiałbym zarządzić odwrót. Jeszcze przed Boronowem zaczęło zacinać śniegiem, przestało na dobre dopiero w Przybynowie. Na odcinku skrótowym przed Przybynowem fatalna żużlowa nawierzchnia. Zaskoczyła mnie spora liczba amatorów Mirowa.
Poza tym ludzi mało, nawet zwierząt mało (nad ranem trochę saren, w tym spłoszona co wyrwała mi spod kół, kilka myszaków i kruków, potem złowroga cisza - nie licząc kundli rzecz jasna). Rowerzystów mało, ludzi na Zborowie łącznie trzech - śniegu i lodu jednak pod dostatkiem, szczególnie od północnej strony, skąd podjeżdżałem czerwonym szlakiem. Trzy razy musiałem zsiadać bo koła kręciły młynka - licznik pokazał 22% nachylenia, ale śnieg ubity, miejscami pola lodu. W Mrzygłodzie okazało się, że mam 40 minut do pociągu - dotarłem więc do przystanku Zawiercie Borowe Pole.
Kamienica Polska - malownicza chałupa z opiekuńczą sosną
Bobolice
Na szczycie Góry Zborów (468)
---
Wyjątkowo wrzucam całą galerię
Nad ranem zmierzając na pociąg do Rusinowic (zapłaciłem 5,63 za bilet) przejeżdżałem przez Park Hutniczy. Był jeszcze półmrok, temperatura na minusie, ale kos już dawał koncert. Idzie wiosna!
Na odcinku Cieszowa-Boronów władowałem się w fatalny skrót - polna a później leśna droga gruntowa miała tak ekwilibrystyczne bruzdy, tak głębokie przełomy i fałdy, że gdyby nie góral to musiałbym zarządzić odwrót. Jeszcze przed Boronowem zaczęło zacinać śniegiem, przestało na dobre dopiero w Przybynowie. Na odcinku skrótowym przed Przybynowem fatalna żużlowa nawierzchnia. Zaskoczyła mnie spora liczba amatorów Mirowa.
Poza tym ludzi mało, nawet zwierząt mało (nad ranem trochę saren, w tym spłoszona co wyrwała mi spod kół, kilka myszaków i kruków, potem złowroga cisza - nie licząc kundli rzecz jasna). Rowerzystów mało, ludzi na Zborowie łącznie trzech - śniegu i lodu jednak pod dostatkiem, szczególnie od północnej strony, skąd podjeżdżałem czerwonym szlakiem. Trzy razy musiałem zsiadać bo koła kręciły młynka - licznik pokazał 22% nachylenia, ale śnieg ubity, miejscami pola lodu. W Mrzygłodzie okazało się, że mam 40 minut do pociągu - dotarłem więc do przystanku Zawiercie Borowe Pole.
Kamienica Polska - malownicza chałupa z opiekuńczą sosną
Bobolice
Na szczycie Góry Zborów (468)
---
Wyjątkowo wrzucam całą galerię
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.