Dystans214.11 km Czas09:13 Vśrednia23.23 km/h VMAX40.54 km/h Podjazdy809 m
SprzętKross Raven Meadow
Aleksandrów Łódzki
TRASA: Chorzów - PKP - Częstochowa - Nowa Brzeźnica - Szczerców - Zelów (gm) - Ldzań - Dobroń (gm) - Chorzeszów - Wodzierady (gm) - Lutomiersk (gm) - Aleksandrów Łódzki (gm) - Konstantynów Łódzki (gm) - Łódź (Laskowice, Ruda Pabianicka, Wiskitno i inne) - Kurowice - Rokiciny - PKP - Katowice - Chorzów
Poznane nowe gminy: 6, temperatura: 8-22.
Zacząłem mocno niewyspany, ale gdy pociąg ma się o 4:35 to ciężko by było inaczej. W Częstochowie zmierzając drogą nr 483 wybrałem tym razem ścieżkę rowerową która okazała się fatalnym wyborem (żałosna kostka), ale zdecydował o tym błędzie spory ruch uliczny (sobota, 6:30). Do Szczercowa przysypiałem, wybudzały mnie jedynie wstrząsy po przełomach, nierównych łatach i dziurach które pojawiały się co jakiś czas. Na szczęście ruch samochodowy był na tym odcinku tradycyjnie niewielki. Przez pola we wsi Lubiec (za Szczercowem) widziałem odnowiony klasycystyczny dwór, ale jechało mi się fajnie po dobrym asfalcie i nie odbiłem w jego kierunku.
Kościół w Pożdżenicach okazał się nieciekawy, natomiast w Zelowie znalazłem to czego szukałem: specyficzny klimat stolicy Czechów w Polsce. Kościół Braci Czeskich (ewangelicko-reformowany) z 1825 r. to ładny klasycyzm, ale są tu też kościół ewangelicki (znaczy luterański) i katolicki. Rynek ma ładne trzy pierzeje (piętrowe kamieniczki) i jedną nieciekawą. Jest tu sporo drewnianych domów. Za Zelowem postanowiłem wjechać na Łódzką Magistralę Rowerową i początkowe wrażenia miałem bardzo pozytywne. Jeszcze przed Zelowem zobaczyłem pierwsze kołujące bociany, potem widziałem je wielokrotnie, czasem blisko drogi. W wiosce Rokitnica nad rzeczką Grabią podziwiałem ładnie odrestaurowany młyn z XIX w. Dobroń przywitał mnie fatalnymi nawierzchniami, trzeba było cały czas uważać bo kratery sięgały w głąb kilku warstw asfaltu docierając do otoczaków z podkładu...
Szlak rowerowy zaczął dziwnie meandrować więc ja w Wymysłowie Francuskim (pocieszna nazwa) pożegnałem go definitywnie by pod nieprzyjemny wiatr (6 m/s) skierować się na Wodzierady. W Lutomiersku zespół klasztorny nieco mnie zawiódł, podobnie jak rynek i ratusz w Aleksandrowie Łódzkim (spodziewałem się czegoś lepszego). Stamtąd skomplikowaną trasą z kilkoma wycofami skierowałem się na Konstantynów. Odwiedziłem tamże Lidl i Biedronkę oraz rynek - jeszcze mniej powabny niż w Aleksandrowie. Z Aleksandrowa rozpocząłem już odwrót południowymi dzielnicami Łodzi: w Lublinku dwukrotnie zamknięto mi szlabany przed nosem (ten Lublin mnie jednak prześladuje), w dzielnicach Ruda Pabianicka i Chojny istniała droga, której nie miałem na żadnej z 3 różnych map! Miała ona ekrany akustyczne i napsuła mi sporo nerwów bo była poważną przeszkodą. Musiałem co chwilę zerkać na plan Łodzi i kierować się logiką geograficzną bo nazwy ulic się nie zgadzały. Gdy pożegnałem wreszcie opłotki Łodzi odkryłem że droga o nr. 714-713 do Tomaszowa Mazowiecka jest w uciążliwym remoncie - co chwilę światła, zwężenia a nawet metrowe "przepaście" po wyciętych pasach jezdni.
Tak oto releksacyjna końcówka trasy zamieniła się w ciągłą nerwówkę. W Aleksandrowie świętowałem 150 kilometr o 14:30 (planowałem być o 16, czyli 1,5 godziny zapasu!), ale na stacyjce w Rokicinach byłem zaledwie 20 minut przed czasem. Przyczyniła się do tego stanu rzeczy także Biedronka położona jakieś 100 metrów od przejazdu kolejowego. Pozytywne skutki tego biedronkowania w Konstantynowie i Rokicinach były takie, że zapasy żywności wystarczyły mi na obiad i kolację, no i miałem zajęcie w pociągu. W Rokicinach obfotografowałem także kapitalny zajazd poczty konnej z 1848 roku. Na zakończenie dodam, że najzabawniejszy drogowskaz na trasie wystąpił w gminie Brójce i kierował do wioski Leśne Odpadki (niestety nie pstryknąłem).
Reasumując, wybitnych atrakcji na trasie nie było, na plus na pewno bociany, temperatura i Zelów.
galeria zdjęć z wycieczki
TRASA: Chorzów - PKP - Częstochowa - Nowa Brzeźnica - Szczerców - Zelów (gm) - Ldzań - Dobroń (gm) - Chorzeszów - Wodzierady (gm) - Lutomiersk (gm) - Aleksandrów Łódzki (gm) - Konstantynów Łódzki (gm) - Łódź (Laskowice, Ruda Pabianicka, Wiskitno i inne) - Kurowice - Rokiciny - PKP - Katowice - Chorzów
Poznane nowe gminy: 6, temperatura: 8-22.
Zacząłem mocno niewyspany, ale gdy pociąg ma się o 4:35 to ciężko by było inaczej. W Częstochowie zmierzając drogą nr 483 wybrałem tym razem ścieżkę rowerową która okazała się fatalnym wyborem (żałosna kostka), ale zdecydował o tym błędzie spory ruch uliczny (sobota, 6:30). Do Szczercowa przysypiałem, wybudzały mnie jedynie wstrząsy po przełomach, nierównych łatach i dziurach które pojawiały się co jakiś czas. Na szczęście ruch samochodowy był na tym odcinku tradycyjnie niewielki. Przez pola we wsi Lubiec (za Szczercowem) widziałem odnowiony klasycystyczny dwór, ale jechało mi się fajnie po dobrym asfalcie i nie odbiłem w jego kierunku.
Kościół w Pożdżenicach okazał się nieciekawy, natomiast w Zelowie znalazłem to czego szukałem: specyficzny klimat stolicy Czechów w Polsce. Kościół Braci Czeskich (ewangelicko-reformowany) z 1825 r. to ładny klasycyzm, ale są tu też kościół ewangelicki (znaczy luterański) i katolicki. Rynek ma ładne trzy pierzeje (piętrowe kamieniczki) i jedną nieciekawą. Jest tu sporo drewnianych domów. Za Zelowem postanowiłem wjechać na Łódzką Magistralę Rowerową i początkowe wrażenia miałem bardzo pozytywne. Jeszcze przed Zelowem zobaczyłem pierwsze kołujące bociany, potem widziałem je wielokrotnie, czasem blisko drogi. W wiosce Rokitnica nad rzeczką Grabią podziwiałem ładnie odrestaurowany młyn z XIX w. Dobroń przywitał mnie fatalnymi nawierzchniami, trzeba było cały czas uważać bo kratery sięgały w głąb kilku warstw asfaltu docierając do otoczaków z podkładu...
Szlak rowerowy zaczął dziwnie meandrować więc ja w Wymysłowie Francuskim (pocieszna nazwa) pożegnałem go definitywnie by pod nieprzyjemny wiatr (6 m/s) skierować się na Wodzierady. W Lutomiersku zespół klasztorny nieco mnie zawiódł, podobnie jak rynek i ratusz w Aleksandrowie Łódzkim (spodziewałem się czegoś lepszego). Stamtąd skomplikowaną trasą z kilkoma wycofami skierowałem się na Konstantynów. Odwiedziłem tamże Lidl i Biedronkę oraz rynek - jeszcze mniej powabny niż w Aleksandrowie. Z Aleksandrowa rozpocząłem już odwrót południowymi dzielnicami Łodzi: w Lublinku dwukrotnie zamknięto mi szlabany przed nosem (ten Lublin mnie jednak prześladuje), w dzielnicach Ruda Pabianicka i Chojny istniała droga, której nie miałem na żadnej z 3 różnych map! Miała ona ekrany akustyczne i napsuła mi sporo nerwów bo była poważną przeszkodą. Musiałem co chwilę zerkać na plan Łodzi i kierować się logiką geograficzną bo nazwy ulic się nie zgadzały. Gdy pożegnałem wreszcie opłotki Łodzi odkryłem że droga o nr. 714-713 do Tomaszowa Mazowiecka jest w uciążliwym remoncie - co chwilę światła, zwężenia a nawet metrowe "przepaście" po wyciętych pasach jezdni.
Tak oto releksacyjna końcówka trasy zamieniła się w ciągłą nerwówkę. W Aleksandrowie świętowałem 150 kilometr o 14:30 (planowałem być o 16, czyli 1,5 godziny zapasu!), ale na stacyjce w Rokicinach byłem zaledwie 20 minut przed czasem. Przyczyniła się do tego stanu rzeczy także Biedronka położona jakieś 100 metrów od przejazdu kolejowego. Pozytywne skutki tego biedronkowania w Konstantynowie i Rokicinach były takie, że zapasy żywności wystarczyły mi na obiad i kolację, no i miałem zajęcie w pociągu. W Rokicinach obfotografowałem także kapitalny zajazd poczty konnej z 1848 roku. Na zakończenie dodam, że najzabawniejszy drogowskaz na trasie wystąpił w gminie Brójce i kierował do wioski Leśne Odpadki (niestety nie pstryknąłem).
Reasumując, wybitnych atrakcji na trasie nie było, na plus na pewno bociany, temperatura i Zelów.
galeria zdjęć z wycieczki
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.