Dystans471.03 km Czas20:26 Vśrednia23.05 km/h Podjazdy1423 m
SprzętKross Raven Meadow
Spod Jasnej Góry do Zielonej Góry przez twardodziury
Trasa: Częstochowa-Ważne Młyny-Pajęczno-Siemkowice-Ruda-Wieluń-Wiktorów-Sokolniki-Wieruszów-Kępno-Syców-Twardogóra-Kuźniczysko-Żmigród-Wołów-Ścinawa-Lubin-Chocianów-Przemków-Szprotawa-Żagań-Nowogród Bobrzański-Niwiska-Zielona Góra-Nowa Sól-Bytom Odrzański.
waga roweru: 22.2 kg, 33 nowe gminy zaliczone na rowerze, temperatura: 10.5 - 28.2.
Tutułowe twardodziury to neologizm stworzony na potrzeby opisania jakości nawierzchni w okolicach Twardogóry.
470 km na 47 fotkach (statystycznie zatem foto co 10 km). Zebrało się łącznie 5 województw, 171 miejscowości, w tym 19 miast.
Zaczęło się o 6:17 pod dworcem w Częstochowie...
Ważne Młyny - pierwszy przystanek: 30 km, śr. 27.31
Rynek w Pajęcznie - nic specjalnego, jak całe miasto. 50 km, śr. 27.34
Siemkowice, zabytkowy dwór. 60 km, śr. 27.27. Czas brutto od wyjścia z pociągu: 2:27
Na drodze do Siemkowic pierwsze słabe fragmenty asfaltu utrudniające utrzymanie tempa.
Przerwa śniadaniowa w podniosłej sakralnej atmosferze, Siemkowice.
Ruda - najstarszy zabytek na trasie, widoczne romańskie mury.
Ruda - romańska ściana od zewnątrz. Od XI wieku Ruda była ważnym ośrodkiem państwa Piastów.
Wieluń - to on przejął w XIV w. funkcje Rudy i zamiast Ziemi Rudzkiej mamy Ziemię Wieluńską
Wiktorów, kościół typu wieluńskieo z XVI/XVIII w.
Naramice - kośc. z XVI/XVII w., przerwa na drugie śniadanie. 104 km, śr. 26.64, czas brutto: 5:03
Wspaniała pejzażowo droga Walichnowy-Sokolniki
Sokolniki, pałac na sprzedaż
Dokładnie do tego miejsca byłem zachycony tą drogą, potem było tylko gorzej...
Oto właśnie gorzej: zakaz jazdy rowerów, to nierówne, zapiaszczone coś za barierką - tym musiałem jechać. Średnia dostała w łeb.
W Sycowie żegnam się ze znienawidzoną już drogą z Sokolnik. Syców - miasto bez właściwości i godnych zabytów.
156 km, śr. 26.86, czas brutto: 8:12. Od Drołtowic koniec dobrych dróg, początek twardodziur.
Piękno łatwiej znaleźć wśród pól, tuż pod Sycowem.
Twardzodziura, znana także jako Twardogóra
Rynek tamże,
ładna brama brzydkiego pałacu w Starej Twardogórze,
Kościół ewangelicki z XIX w, ładny prusak.
Horroru ciąg dalszy. Średnio 14 km/h. Droga Bukowice-Czeszów.
Co ciekawe byłem już w gminie Zawonia 2 lata temu i trafiłem na jedyną dobrą drogę w rejonie Bukowic (prywatną).
Okolice Kaszyc, maki i wierzby rosochatki. Cudownie.
Powidzko w tle a przy drodze wszechobecne tutaj maki (chabry też były).
Nawierzchnia także dobra, rekompensata za trzęsawice okolic Twardodziury.
Żmigród - przerwa kolacyjna. Do zmierzchu daleko, ale nie chciałem ryzykować, że w Wołowie sklepu porządnego nie znajdę.
To był szósty zmysł, intuicja na medal. 228 km, śr. 25.69, czas brutto: 13:17. Zatem 72 km z Sycowa do Żmigrodu jechałem ponad 5 h!
Warto było posiedzieć na tej wygodnej ławeczce pół godziny i zjeść solidną kolację.
Wołów, zdążyłem jeszcze przed zmierzchem. Po drodze, na wzgórzach zaczęło padać, w panice chowałem ubrania i się przebierałem (dwa razy), straciłem bezsensownie mnóstwo czasu. Na zdjęciu jest sucho, ale kilkaset etrów dalej był już potop, ulice spływały wodą. Miałem jednak sporo szczęścia, że nie byłem w epicentrum.
Przeczekałem jednak pół godzinki na przystanku aż asfalt ciut przeschnie, bo nie chciałem zamoczyć butów na noc.
Brzydkie miasto Ścinawa, to jest formalnie rynek...
Zaskoczył mnie negatywnie - Lubin. Rynek wsród groteskowych bloczków, wcale nie idealne nawierzchnie, a miasto przeciez bogate.
Chocianów, kościół na rynku. Pierwszy ładny rynek na trasie. Po 320 km! Średnia nocą stopniała do 24.61, czas brutto 20:20.
Rynek w Chocianowie
Świt tuż przed Przemkowem.
W stolicy Łemków. Przemków.
Szprotawa. Niby tylko 60% zniszczeń, ale na rynku obecne kanciaste bloczki w stylu gomułkowskim.
Powrót do przeszłości w Szprotce.
Zaliczgmine.pl zobowiązuje :)
Żagań - miasto kontrastów, ale planik wzorcowy. Pojeździłem sobie po resztkach starówki...
Piękne miasto to kiedyś było...
Nie wszędzie przetrwało bombardowania, przykład półrekonstrukcji.
Niektóre ulice dość dobrze zachowane, z klimatem.
Piękny ratusz, niestety dookoła głównie bloczki lub pustka :(
Na drodze do Nowogrodu zacząłem po raz pierwszy przysypiać, na tyle intensywnie, że kilka razy budziłem się na poboczu i musiałem zrobić nieplanowane przerwy, chciałem się nawet na chwilę położyć, ale nie było gdzie (mrówki, pokrzywy itp). Czas nie miał już znaczenia, wiedziałem że mam zapas (do pociągu).
Nowogród Bobrzański - tyle zachowało się na rynku. 404 km, śr. 23.39, czas brutto: 26:46.
Długa przerwa na śniadanie, bo w dużo większym Żaganiu nie znalazłem otwartego sklepu (za wczesnie?).Tu byłem o godz. 9:03. Robiło się nieprzyjemnie ciepło w słońcu...
Dla odmiany miód na serce patrioty pejzażu: XIII-wieczny kościół w Niwiskach. Przysypiania ciąg dalszy, trochę tu pętelek nakręciłem...
Zielona Zielona Góra, połknąłem kilka takich dzielnic-przysiółków, do centrum się nie pchałem. Zrobiło się nieprzyjemnie ciepło :(
Nowa Sól - zachowane fragmenty oryginalnej zabudowy.
jw.
Bytom Odrzański - nie spodziewałem się cudów...
Ale cuda istnieją - śliczny rynek, najładniejszy na trasie.
Dobre miejsce na metę. Stąd już rzut kamieniem na pociąg z Bytomia do Gliwic (brzmi zabawnie, kto ze Śląska ten wie).
471 km, śr. 23.05, czas brutto 31:23 (netto 20:26).
Dużym kosztem (nie zdążyłbym kupić prowiantu na powrót) mogłem jechać dalej i dociągnąć do 500 km, ale nie było warto a Bytom był taki ładny że aż żal było się stąd ruszać. No i Biedronka tu była, i gastronomia.
Widziałem mnóstwo zabytków, trochę uroczych pejzaży i przy okazji zjechałem szmat Polski. Zrobiłem sporo ponad 100 zdjęć i jak mam wybierać zdecydowanie wolę tryb turystyczny niż sportowy. Powód jest oczywisty - wspomnienia i wrażenia.
Podsumowanie pierwszej "400" bez burzy/serii burz:
na "+"
+ pogoda, pomimo upału w drugi dzień (lepsze to niż burze)
+ Chocianów, Bytom Odrzański, Niwiska
+ oznaczenia i mapki w Żaganiu
+ czerwcowe pejzaże rustykalne
na "-"
- fatalne nawierzchnie od Drołtowic po Czeszów (twardodziury) i inne fatalne płyty, szutry, bruki i dziurawce
- zrujnowane poniemieckie budynki gospodarcze
- 3 potrącone młode liski na drodze
- niekonstytucyjne zakazy dla rowerów na drodze poniżej rangi wojewódzkiej i bez alternatywy (Wieruszów-Syców).
Zaczęło się o 6:17 pod dworcem w Częstochowie...
Ważne Młyny - pierwszy przystanek: 30 km, śr. 27.31
Rynek w Pajęcznie - nic specjalnego, jak całe miasto. 50 km, śr. 27.34
Siemkowice, zabytkowy dwór. 60 km, śr. 27.27. Czas brutto od wyjścia z pociągu: 2:27
Na drodze do Siemkowic pierwsze słabe fragmenty asfaltu utrudniające utrzymanie tempa.
Przerwa śniadaniowa w podniosłej sakralnej atmosferze, Siemkowice.
Ruda - najstarszy zabytek na trasie, widoczne romańskie mury.
Ruda - romańska ściana od zewnątrz. Od XI wieku Ruda była ważnym ośrodkiem państwa Piastów.
Wieluń - to on przejął w XIV w. funkcje Rudy i zamiast Ziemi Rudzkiej mamy Ziemię Wieluńską
Wiktorów, kościół typu wieluńskieo z XVI/XVIII w.
Naramice - kośc. z XVI/XVII w., przerwa na drugie śniadanie. 104 km, śr. 26.64, czas brutto: 5:03
Wspaniała pejzażowo droga Walichnowy-Sokolniki
Sokolniki, pałac na sprzedaż
Dokładnie do tego miejsca byłem zachycony tą drogą, potem było tylko gorzej...
Oto właśnie gorzej: zakaz jazdy rowerów, to nierówne, zapiaszczone coś za barierką - tym musiałem jechać. Średnia dostała w łeb.
W Sycowie żegnam się ze znienawidzoną już drogą z Sokolnik. Syców - miasto bez właściwości i godnych zabytów.
156 km, śr. 26.86, czas brutto: 8:12. Od Drołtowic koniec dobrych dróg, początek twardodziur.
Piękno łatwiej znaleźć wśród pól, tuż pod Sycowem.
Twardzodziura, znana także jako Twardogóra
Rynek tamże,
ładna brama brzydkiego pałacu w Starej Twardogórze,
Kościół ewangelicki z XIX w, ładny prusak.
Horroru ciąg dalszy. Średnio 14 km/h. Droga Bukowice-Czeszów.
Co ciekawe byłem już w gminie Zawonia 2 lata temu i trafiłem na jedyną dobrą drogę w rejonie Bukowic (prywatną).
Okolice Kaszyc, maki i wierzby rosochatki. Cudownie.
Powidzko w tle a przy drodze wszechobecne tutaj maki (chabry też były).
Nawierzchnia także dobra, rekompensata za trzęsawice okolic Twardodziury.
Żmigród - przerwa kolacyjna. Do zmierzchu daleko, ale nie chciałem ryzykować, że w Wołowie sklepu porządnego nie znajdę.
To był szósty zmysł, intuicja na medal. 228 km, śr. 25.69, czas brutto: 13:17. Zatem 72 km z Sycowa do Żmigrodu jechałem ponad 5 h!
Warto było posiedzieć na tej wygodnej ławeczce pół godziny i zjeść solidną kolację.
Wołów, zdążyłem jeszcze przed zmierzchem. Po drodze, na wzgórzach zaczęło padać, w panice chowałem ubrania i się przebierałem (dwa razy), straciłem bezsensownie mnóstwo czasu. Na zdjęciu jest sucho, ale kilkaset etrów dalej był już potop, ulice spływały wodą. Miałem jednak sporo szczęścia, że nie byłem w epicentrum.
Przeczekałem jednak pół godzinki na przystanku aż asfalt ciut przeschnie, bo nie chciałem zamoczyć butów na noc.
Brzydkie miasto Ścinawa, to jest formalnie rynek...
Zaskoczył mnie negatywnie - Lubin. Rynek wsród groteskowych bloczków, wcale nie idealne nawierzchnie, a miasto przeciez bogate.
Chocianów, kościół na rynku. Pierwszy ładny rynek na trasie. Po 320 km! Średnia nocą stopniała do 24.61, czas brutto 20:20.
Rynek w Chocianowie
Świt tuż przed Przemkowem.
W stolicy Łemków. Przemków.
Szprotawa. Niby tylko 60% zniszczeń, ale na rynku obecne kanciaste bloczki w stylu gomułkowskim.
Powrót do przeszłości w Szprotce.
Zaliczgmine.pl zobowiązuje :)
Żagań - miasto kontrastów, ale planik wzorcowy. Pojeździłem sobie po resztkach starówki...
Piękne miasto to kiedyś było...
Nie wszędzie przetrwało bombardowania, przykład półrekonstrukcji.
Niektóre ulice dość dobrze zachowane, z klimatem.
Piękny ratusz, niestety dookoła głównie bloczki lub pustka :(
Na drodze do Nowogrodu zacząłem po raz pierwszy przysypiać, na tyle intensywnie, że kilka razy budziłem się na poboczu i musiałem zrobić nieplanowane przerwy, chciałem się nawet na chwilę położyć, ale nie było gdzie (mrówki, pokrzywy itp). Czas nie miał już znaczenia, wiedziałem że mam zapas (do pociągu).
Nowogród Bobrzański - tyle zachowało się na rynku. 404 km, śr. 23.39, czas brutto: 26:46.
Długa przerwa na śniadanie, bo w dużo większym Żaganiu nie znalazłem otwartego sklepu (za wczesnie?).Tu byłem o godz. 9:03. Robiło się nieprzyjemnie ciepło w słońcu...
Dla odmiany miód na serce patrioty pejzażu: XIII-wieczny kościół w Niwiskach. Przysypiania ciąg dalszy, trochę tu pętelek nakręciłem...
Zielona Zielona Góra, połknąłem kilka takich dzielnic-przysiółków, do centrum się nie pchałem. Zrobiło się nieprzyjemnie ciepło :(
Nowa Sól - zachowane fragmenty oryginalnej zabudowy.
jw.
Bytom Odrzański - nie spodziewałem się cudów...
Ale cuda istnieją - śliczny rynek, najładniejszy na trasie.
Dobre miejsce na metę. Stąd już rzut kamieniem na pociąg z Bytomia do Gliwic (brzmi zabawnie, kto ze Śląska ten wie).
471 km, śr. 23.05, czas brutto 31:23 (netto 20:26).
Dużym kosztem (nie zdążyłbym kupić prowiantu na powrót) mogłem jechać dalej i dociągnąć do 500 km, ale nie było warto a Bytom był taki ładny że aż żal było się stąd ruszać. No i Biedronka tu była, i gastronomia.
Widziałem mnóstwo zabytków, trochę uroczych pejzaży i przy okazji zjechałem szmat Polski. Zrobiłem sporo ponad 100 zdjęć i jak mam wybierać zdecydowanie wolę tryb turystyczny niż sportowy. Powód jest oczywisty - wspomnienia i wrażenia.
Podsumowanie pierwszej "400" bez burzy/serii burz:
na "+"
+ pogoda, pomimo upału w drugi dzień (lepsze to niż burze)
+ Chocianów, Bytom Odrzański, Niwiska
+ oznaczenia i mapki w Żaganiu
+ czerwcowe pejzaże rustykalne
na "-"
- fatalne nawierzchnie od Drołtowic po Czeszów (twardodziury) i inne fatalne płyty, szutry, bruki i dziurawce
- zrujnowane poniemieckie budynki gospodarcze
- 3 potrącone młode liski na drodze
- niekonstytucyjne zakazy dla rowerów na drodze poniżej rangi wojewódzkiej i bez alternatywy (Wieruszów-Syców).
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.